poniedziałek, 29 stycznia 2018

Wspomnienie lata i najlepszego koncertu w życiu - Guns n' Roses




A cała historia zaczęła się od mojej sesji letniej pod koniec czerwca i koncertu mojego ulubionego zespołu, w czasie którego miałam najważniejszy egzamin.
W lipcu pojechałam jednak do Pragi.  Nie odliczałam jednak dni ani godzin do koncertu, a to z tego względu, że zaczęłam się pakować i kupować bilety dopiero na dzień czy dwa przed wyjazdem – czekałam na wyniki egzaminów.
Emocje zaczynały się już w momencie, kiedy w dniu koncertu, chodząc po Starym Mieście mijałam kolejnych ludzi w t-shirtach z różnymi wersjami logo zespołu. Zdecydowana większość była jednak z nadrukiem okładki płyty „Appetite for Destruction”. Zapewne ze względu na zbliżające się trzydziestolecie wydania krążka.
 


I w tym momencie już pewnie domyślacie się o jaki zespół chodzi.
Na praskie lotnisko na godzinę przed zaczęciem się imprezy i ustawiłam się wygodnie 4 czy 5 metrów od barierek. Emocje narastały.
Zaczęło się od supportów. Pierwszy na scenę wszedł zespół Jesse Jo Stark, który gorąco polecam. Wspomnę tylko, że na wokalu była niezwykle charakterystyczna dziewczyna, a cała muzyka porywająca. Jako drugi zespół wystąpił Biffy Clyro. Ten zespół znałam wcześniej, z kilku naprawdę fajnych kawałków, ale to co zobaczyłam na scenie wyrzuciło mnie z klapek. Niestety w negatywnym sensie – słabe nagłośnienie, wokalista krzyczał i w sumie to nie było słychać co… No cóż… Nie mniej jednak jestem w stanie uwierzyć, że może się to podobać. Ja niestety chyba jeszcze nie dojrzałam do tego rodzaju muzyki :P( chętnych odsyłam do utworu „God & Satan”, ja go bardzo lubię – jeden stylistycznie spokojny, wybił się ponad inne kawałki na koncercie).
Główny koncert miał zacząć się o 19:00. Byłam w 2012 roku na ich koncercie w Rybniku i grać zaczęli z ponad 3-godzinnym spóźnieniem, jeśli dobrze pamiętam, więc nie oczekiwałam zbyt wiele.
Ale… Nie minęło dużo czasu od planowanej godziny rozpoczęcia i usłyszałam to… Intro „Looney Tunes”, ze sceny padło pytanie „Prague, you’re ready for a little Bohemian Tragedy?”, a tłum zaczął skandować…
„GUNS N’ ROSES!”




Pierwsze dźwięki „It’s so Easy” rozbrzmiały wokół i poczułam ciarki na całym ciele. Wszystko brzmiało i wyglądało idealnie! A ja stałam dokładnie naprzeciwko Duffa, który na marginesie teraz wygląda zdecydowanie lepiej niż 30 lat temu.  Kolejnym utworem był „Mr. Brownstone” i  „Chinesse Democracy”. Zastanowiłam się wtedy ile zagrają kawałków z tej płyty, ale niedługo później przekonałam się, że  „Better” oraz „This I Love”, które wyszło cudownie. Robili na scenie niesamowite show, choć dało się odczuć lekki dystans między Slashem a Axlem, próżno było szukać żartów i bliższego kontaktu jak na koncertach „Use Your Illusion”. „Welcome to the Jungle” – przed koncertem zastanawiałam się, czy Axl da radę zaśpiewać ten kawałek. Oglądałam wcześniej nagrania z wcześniejszych koncertów i bywało z tym różnie, ale na żywo nie odczułam niczego negatywnego. Było dobrze. Następnie usłyszałam kilka numerów z „Use Your Illusion” – „Live and Let Die” (w oryginale Paula McCartneya oczywiście bardziej elektryzujący od coveru) i odrobinę niedoceniony „Double Talkin’ Jive”. Kolejny był mój drugi ulubiony utwór zaraz po „It’s so Easy” - „Estranged”, który moim zdaniem jest wybitny. Dalej „Rocket Queen”, „Civil War”, do którego mam niezwykły sentyment, podobnie jak do „Don’t Cry” ze względu na historię z Rybnika sprzed pięciu lat. No i niszczący „You Could Be Mine”, „Coma” (za którą raczej średnio przepadam). W między czasie oddano mikrofon Duffowi. „You Can’t Put Your Arms Around the Memory / Attitude”. Basista zrobił coś niesamowitego! Na to czekałam od początku wyjazdu do Pragi. Axl w tym czasie któryś już raz zdążył się przebrać. Oczywiście nie była to taka ilość zmiany odzienia jak w przypadku koncertów z lat ’90. Po tym przyszła kolej na Slasha. Zaczął grać „The Godfather”, co wprawiło mnie w osłupienie. Moim marzeniem z nastoletnich czasów było zobaczyć to na żywo. Nawet pisząc o tym teraz, mam ciarki! Slash z „Ojca Chrzestnego” przeszedł „Sweet Child O’ Mine” . Odniosłam wtedy rażenie, że wszyscy na to właśnie czekali. „Used to Love Her”, zapowiedziany przez Axla w sposób następujący: „utwór o związkach, relacjach i takim tam gównie” i „My Michelle”. W pewnym momencie wokalista opuścił scenę, zostawiając instrumentalistów w coverze „Wish You Were Here”. I ten moment, kiedy patrzysz w lewo na Duffa, spoglądasz na środek sceny, a tam stoi fortepian, który wyjechał spod podłogi chwilę temu... I wiadomo, co chwilę później usłyszała publiczność… „Novenber Rain”. Jeden z technicznych podał Axlowi piwo, a ten zażartował, że w USA nie mówią na niego Budweiser, ale Chechovar. Po nim kolejny cover  - „Black Hole Sun”. Szczerze mówiąc, myślałam, że nigdy w życu nie porwie mnie „Knockin on Heaven's Door”, ale myliłam się, bo utwór wyszedł co najmniej zachwycająco. I tu zaczęła się chwila ciszy, którą przerwało trąbienie pociągu – „Nightrain”. I nadeszła ta wyczekiwana przeze mnie chwila uspokojenia utworami „Patience” i „Sorry”. Po czym wreszcie „Don’t Cry”, którego publiczność w Grańsku nie usłyszała. Po tym niezaprzeczalnym hicie zdziwiłam się bardzo, słysząc znajomą melodię w oryginale wychodzącą od The Who.





Koncert zakończył wielki finał – „Paradise City” – pod koniec numeru w powietrze strzela trójkolorowe konfetti w barwach czeskich, fajerwerki rozświetlają niebo nad lotniskiem Letnany, a zespół w świetnym stylu zamyka całość występu – kłaniają się, Axl rzuca mikrofon w publiczność (współczuję temu, kto oberwał), Slash wysypuje w publiczność kostkami do gitary, a Duff rzuca frotkę rodzicom z kilkuletnim dzieckiem w pierwszym rzędzie(stali tuż przede mną).
Wszyscy zaczęli wylewać się z lotniska. Nigdy w życiu nie widziałam takiej masy ludzi. I prawdopodobnie po tym 3,5-godzinnym koncercie każde z nich, podobnie do mnie, było zdania, że właśnie skończył się najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek byli.


    Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Brownie ;)

wtorek, 23 stycznia 2018

Nominacje do Oscara 2018

 Dziś ogłoszono oficjalne nominację do tegorocznych nagród Akademii. Oscary odbędą się 4 marca, więc mamy jeszcze trochę czasu na ich nadrobienie ;)




NAJLEPSZY FILM
"Tamte dni, tamte noce"
 "Czas mroku"
 "Dunkierka"
 "Uciekaj!"
 "Lady Bird"
 "Nić widmo"
 "Czwarta władza"
"Kształt wody"
 "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"

NAJLEPSZY REŻYSER
 Christopher Nolan "Dunkierka"
Jordan Peele "Uciekaj!"
Greta Gerwig "Lady Bird"
Paul Thomas Anderson
"Nić widmo"
Guillermo Del Toro "Kształt wody"

NAJLEPSZY AKTOR
 Timothee Chalamet
Daniel Day-Lewis
Daniel Kalyuuya
Gary Oldman
Denzel Washington

NAJLEPSZA AKTORKA
Sally Hawkins
Frances McDormand
Margot Robbie
Saoirse Ronan
Meryl Streep

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
Mary J. Blige
Allison Janney
Lesley Manville
Laurie Metcalf
Octavia Spencer

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY
Willem Dafoe
Woody Harrelson
Richard Jenkins
Christopher Plumer
Sam Rockwell

NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY
"Tamte dni, tamte noce"
"The Disaster Artist"
"Logan"
"Gra o wszystko"
"Mudbound"

NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY
"I tak cię kocham"
"Uciekaj!"
"Lady Bird"
"Kształt wody"
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"

NAJLEPSZY PEŁNOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY
"Coco"
"Fernando"
"The Breadwinner"
"Dzieciak rządzi"
"Twój Vincent"

NAJLEPSZE KOSTIUMY
"Piękna i bestia"
"Czas mroku"
"Nić widmo"
"Kształt wody"
"Powiernik królowej"

NAJLEPSZY PEŁNOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY
"Abacus: Small Enough to Jail"
"Faces Places"
"Ikar"
"Ostatni w Aleppo"
"Strong Island"

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY
"Edith+Eddie"
"Heaven Is a Traffic Jam on the 405"
"Heroin(e)"
"Knife Skills"
"Traffic Stop"

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY
"Dear Basketball"
"Garden Party"
"Lou"
"Negative Space"
"Revolting Rhymes"

NAJLEPSZY FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"DeKalb Elementary"
"The Eleven O'Clock"
"My Nephew Emmett"
"The Silent Child"
"Watu Wote/All of Us"

NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY
"Fantastyczna kobieta"
"The Insult"
"Niemiłość"
"Dusza i ciało"
"The Square"

NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA
"Czas mroku"
"Powiernik królowej"
"Cudowny chłopak"

NAJLEPSZA ORYGINALNA ŚCIEŻKA MUZYCZNA
Hans Zimmer "Dunkierka"
Johnny Greenwood "Nić widmo"
Alexandre Desplat "Kształt wody"
John Williams "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi"
Carter Burwell "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"

NAJLEPSZA PIOSENKA
"Mighty River" z filmu "Mudbound"
"Mystery of Love" z filmu "Tamte dni, tamte noce"
"Remeber me" z filmu "Coco"
"Stand Up For Something" z filmu "Marshall"
"This Is Me" z filmu "Król rozrywki"

NAJLEPSZY MONTAŻ DŹWIĘKU
"Baby Driver"
"Blade Runner 2049"
"Dunkierka"
"Kształt wody"
"Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi"

NAJLEPSZY DŹWIĘK
"Baby Driver"
"Blade Runner 2049"
"Dunkierka"
"Kształt wody"
"Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi"

NAJLEPSZY MONTAŻ
"Baby Driver"
"Dunkierka"
"I, Tonya"
"Kształt wody"
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"

NAJLEPSZA SCENOGRAFIA
"Piękna i bestia"
"Blade Runner 2049"
"Czas mroku"
"Dunkierka"
"Kształt wody"

NAJLEPSZE ZDJĘCIA
Roger A. Deakins "Blade Runner 2049"
Bruno Delbonnel "Czas mroku"
Hoyte van Hoytema "Dunkierka"
Rachel Morrison "Mudbound"
Dan Laustsen "Kształt wody"

NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE
"Blade Runner 2049"
"Strażnicy Galaktyki vol. 2"
"Kong: Wyspa Czaszki"
"Gwiezdne wojny: ostatni Jedi"
"Wojna o planetę małp"

Z Nation


Witajcie moi serialoholicy :) Sharky zaprasza was dzisiaj do Nowego Jorku, by walczyć z wirusem zombizmu!
(Kolejny serial o zombie? Serio, Sharky, serio?  Yuuup!)  Generalnie zaczęłam pisać ten artykuł po obejrzeniu pierwszego sezonu, ale zorientowałam się, że Netflix udostępnia mi tylko 1 na 3 sezony i został zapisany jako “w toku”. Po chwili namysłu i rozpoczęciu 2 sezonu na cda(nie polecam bardzo, błędy w tłumaczeniach i zacinające się odcinki, a do tego wszystkiego trzeba ręcznie szukać danego odcinka. Sharky =__= nie wymagaj, to DARMOWE!”) postanowiłam co nieco sklecić, bo przecież nie muszę obejrzeć wszystkich sezonów aby mniej więcej ocenić serial.

A oceniam go bardzo pozytywnie! I już przechodzę do rzeczy :) Jeśli jesteś fanem/ka TWD może być Ci na początku trudno, ale uwierz mi warto spróbować. Z Nation to całkiem nowe podejście do sprawy! Trzeba go obejrzeć z przymrużeniem oka, ponieważ mało ima się rzeczywistości ;) Zacznijmy od tego! test szczepionki (dla “ochotników” z więzienia) na wirusa, którego wymyślili naukowcy-idioci. Otóż ostatni pacjent przeżył podanie szczepionki, a zombie, które wtargnęły do laboratorium rzucają się na niego i - pewnie myślicie : “zeżarły go, rozerwały na strzępy! Obgryzły do kosteczki!”, pokąsały go po całym torsie. Yup Murphy- bo tak ma na imię nasz zombieodporny bohater, przeżywa ten atak i staje się niemalże niewidoczny dla naszych nieżywych współbraci.
Murphy jest eskortowany do laboratorium CDC California, aby można było stworzyć szczepionkę dla ludzkości. Jego antyciała to podstawa do jej zaistnienia. Tutaj ginie jego bodyguard z oddziału  Delta-X-ray-Delta, a “pacjenta” przejmuje grupa z porucznik Robertą Warren na czele. Operacja “Bite Mark” rozpoczyna się po skontaktowaniu z bazą “Nothern Light” na Alasce. Nasi bohaterowie wyruszają w ciężką podróż z Nowego Jorku do Kalifornii.


Za co uwielbiam ten serial? Przede wszystkim absurd i szok: już w pierwszych odcinkach twórcy rzucają nam w twarz zombie noworodkiem, który przemieszcza się z zawrotną szybkością (mimo, że przed śmiercią nie potrafił nawet raczkować), kanibalami jedzącymi ludzi żywcem, a później zombie ziołem, zombie na speedzie, a nawet viagrze. Do tego dochodzą śmieszne gagi, ale pomimo tego wszystkiego nie brak w Z Nation wzruszających i dramatycznych momentów.  Jedyne co mi delikatnie nie pasuje to ciągłe dążenie do stworzenia szczepionki, ponieważ nie widzę w tym sensu. Ludzie, brakuje was na tym świecie, zombie pożerają siebie nawzajem, po co wam teraz szczepionka? Przeżyjcie. Przecież jak będziecie zombie odporni to nie dacie im się gryźć jak kanapki tylko i tak będziecie “okazywać im miłosierdzie”. Trochę ten patetyczny cel traci sens, ale nasi bohaterowie tylko na nim się skupiają, mam wrażenie nawet gdyby nie to, nie byliby razem. Szkoda, bo relacje między nimi są naprawdę bliskie i to widać. Często łza się kręci w oku, ale gdy nastaje zwątpienie w misję następuje również swojego rodzaju bezczynność- bohaterowie nie mają żadnych marzeń- nie mówią o nich, nie usłyszymy nic o osiedleniu się, założeniu rodziny, czy życiu “mimo wszystko”. Sfera dotycząca przyszłości jest trochę “kaleka” w tej produkcji.

Myślę, że tyle mojego uzewnętrznienia wystarczy ;) Polecam Wam gorąco Z Nation. Szokuje, zaskakuje, wzrusza i rozbawia do łez.To całkowicie odmienne doświadczenie z apokalipsą moi drodzy. Skusicie się?


Sharky

czwartek, 18 stycznia 2018

Zapowiedzi anime na rok 2018



Znalezione obrazy dla zapytania anime gif




Hej nie przedłużając przechodzimy do listy moich TOP anime, które uwielbiam i doczekam się w końcu na ich kontynuację.


1. Tokyo Ghol:reLudzie, którzy żyją w Japonii, znajdują się w stałym niebezpieczeństwie, żyją w nieufności do drugiego człowieka. Rasa ludzka została podzielona na ludzi i ghule. Ghule to istoty bardzo podobne do ludzi, które niesamowicie potrafią się adoptować do życia codziennego śmiertelników. Jednak tym co je odróżnia od ludzi to pokarm. Żywią się ludzkim mięsem. Anime opowiada historię Kanekiego Kena, który w pewnych okolicznościach został w połowie ghulem a w połowie człowiekiem...

LINK DO ZAPOWIEDZI

2. Fairy Tail
Tak w końcu doczekałam się, w tym roku wypuszczą trzeci sezon mojego ulubionego tasiemca. Czekam na niego od 2016 roku więc raduję się, oj tak! O czym opowiada ta seria? Otóż w tym anime, świat wypełnia magia. Ludzie, którzy nią władają nazywani są magami i wstępują do różnych gildii, gdzie tam wykonują pracę, dla zwykłych ludzi. Oczywiście przyjaźnie, bitwy, płacze, smutki, radości są tu na porządku dziennym, to muszę powiedzieć, że w tym anime urzekła mnie kreska postaci, niesamowicie zróżnicowane charaktery i humor. To anime idealnie wstrzeliło się w moje gusta humorystyczne i z całego serca polecam je każdemu. I jeżeli jeszcze go nie zacząłeś teraz jest na to idealny moment. Pierwsza i druga seria trochę zajmuje, więc powinieneś zdążyć obejrzeć całość idealnie przed rozpoczęciem trzeciego sezonu, który będzie niestety ostatnim i na pewno będzie zawierał piękne podsumowanie tej historii.

LINK DO ZAPOWIEDZI




3. Boku no Hero Academia 3
Świat superbohaterów. Ludzie ratowani przed przyjściem zła. Kochają i uwielbiają swoich wybawców. Niestety, tylko kilka procent ludzi posiada umiejętności pozwalające przeciwstawić się złu. Zatem...jak potoczą się losy chłopca, który od dziecka marzył, by stać się superbohaterem. Niestety nie posiada owych zdolności, pozwalających spełnić mu to marzenie. Czy mimo przeszkód w końcu mu się to uda? Sami zobaczcie.

LINK DO ZAPOWIEDZI




4. Shingeki No Kyojun 3
Owszem tutaj też jestem mega szczęśliwa, ponieważ jest to seria bliska memu sercu. Było to moje jedno z pierwszych anime, które oglądałam i od których zaczęła się moja przygoda z anime. (TEAM LEVI) Nie będę się rozpisywała na temat tego anime, ponieważ pisałam już o nim recenzję, do której serdecznie was zapraszam. :)






5. Nanatsu No Taizai: Imashine no Fukkatsu
Kolejną serią na którą przszło mi czekać jest Nanatsu no Taizai (7 Grzechów Głównych). Anime opowiada historię rycerzy, próbujących obalić Królestwo Brytanii. Ludzie twierdzą, że po wielkiej bitwie zostali pokonani przez zakon świętych Rycerzy, jednak wciąż chodzą pogłoski o ich istnieniu. Dziesięc lat później owy Zakon przeprowadza Atak na zamek Króla i przejmują władzę. Elizabeth, adoptowana córka ucieka i wyrusza na poszukiwanie prawdziwych rycerzy, prawdziwych grzechów.

LINK DO ZAPOWIEDZI




Zatem to tyle dzisiaj ode mnie. Ja mam swoją listę na którą czekam bardzo wytrwale, a Ty? Chętnie się dowiem na co ty czekasz w tym roku :)

Ev.

niedziela, 14 stycznia 2018

Filmowe podsumowanie roku 2017



"Sztuka Kochania"
reż. Maria Sadowska


 Historia Michaliny Wisłockiej, której książka wywołała prawdziwą rewolucje seksualną w naszym kraju Film przedstawia walkę autorki z rządem i cenzurą, by wydać swoje dzieło, "Sztukę Kochania". Pierwszy raz widziałam czasy PRL przedstawione w tak żywych kolorach - i mnie się to podobało! Mimo że jest to historia z globalnym problemem w tle, czyli braku edukacji seksualnej, a także wszechobecnej cenzury, temat jest przedstawiona w bardzo lekki sposób i widz się nie spina i przyjemnie mu się to ogląda. Nie każdy dobry film biograficzny musi być chłodny i ciężki, jak widać. Magdalena Boczarska świetnie odegrała swoją rolę, co nadała całemu filmowi bardzo kobiecego i silnego charakteru. Ogromnym atutem tej produkcji jest na pewno scenariusz za który odpowiadał, Krzysztof Rak ("Bogowie").


"Powiernik Królowej"
reż. Stephen Frears


Piękna historia przyjaźni Królowej Brytyjskiej ze swoim hinduskim sługą, Abdulem, przedstawiona w iście baśniowy sposób. Zwykła-niezwykła relacja Królowej Wiktorii z jej "munshi" trwała przez 15 lat, aż do śmierci władczyni. Samotna w tłumie fałszywych dworzan, jednak nie tracąca nic ze swojego silnego charakteru - taka jest Wiktoria przedstawiona w genialny sposób przez Judi Dench. Satyra reżysera w filmie aż tryska z ekranu a przerysowanie postaci dworzan kojarzy mi się ze skrzyżowaniem Disneyowskich antagonistów z brytyjskim poczuciem humoru.



"McImperium"
reż. John Lee Hancock


Historia powstania największego fast food'owego imperium jakie kiedykolwiek istniało. Owszem powstało dzięki bracią McDonald, jednak restauracja pod złotymi łukami jaką dziś znamy, rozwinęła się dzięki komuś innemu - Ray Kroc. Ta biografia jest ciekawa przede wszystkim przez rozwój postaci. Początkowo Ray, który był poczciwym, szarym sprzedawcą, z każdą minutą filmu zmienia się w bohatera by w końcu stać się antagonistę. Michael Keaton w roli Raya wypadł genialnie, i spokojnie mogę powiedzieć że jest to jedna z jego najlepszych ról.



"Piękna i bestia"
reż. Bill Condon


Myślę że nie muszę nikomu przedstawiać zarysu fabuły tej bajki z 1991 roku. Ten film jest idealną adaptacją Disneya, zgadza się każdym calu. Wizualnie "Piękna i bestia" jest wręcz nienaganna w efektach komputerowych, widać to zwłaszcza w bohaterach zaklętych w przedmioty - starannie dopracowane szczegóły i piękno bijące z detali (np. świecznik). Jednym z największych atutów (ale nie jedynym) jest z pewnością obsada: Emma Watson, Evan McGregor, Ian McKellen czy Luke Evans.



"I, Tonya"
reż. Craig Gillespie


Biografia kontrowersyjnej postaci. Tanya Harding, amerykańska łyżwiarka figurowa, która zdobyła srebro na świecie oraz złoto w USA. Jest pierwszą kobietą, która wykonała potrójnego aksla. Kochana i znienawidzona. Ten film jest jednym z najlepszych filmów biograficznych jakie kiedykolwiek widziałam. Nie idealizuje bohaterki, nie potępia jej ani nie oczyszcza. Postacie z którymi obcujemy w filmie, mają świetnie zarysowaną psychikę (często dość patologiczną). Dynamiczny montaż, rewelacyjna charakteryzacja (zwłaszcza Allison Janney, jako matka naszej bohaterki), kostiumy świetnie odwzorowane a Margot w roli Tonyi, wypadła na prawdę dobrze. Nie dziwią mnie nominacje od Akademii dla Allison i Margot - trzymam za nie kciuki w wyścigu o Oscara.


"Barry Seal. Król przemytu"
reż. Doug Liman


Człowiek który z pilota linii lotniczych zmienił się w tajnego pracownika CIA, handlarza narkotyków (na zlecenie samego Escobara), a także przerzucał broń i ludzi. Historia tak absurdalna i szokująca, że zasługiwała na dobry scenariusz - i jest. Akcja toczy się w filmie non stop praktycznie, ale nie męczy widza a tylko wzmaga apetyt. Liman przedstawił nam nie tylko Barry'ego jako człowieka nie bojącego się stawianych mu wyzwań, ale jako mały element w wielkiej machinie Wuja Sama. Zarysował nam okres w którym dzieje się akcja i przedstawia jak bardzo Stany miały brudne ręce od swoich potyczek w czasie zimnej wojny - po prostu brawa dla ekipy i reżysera. Główną rolę zagrał Tom Cruise i przyznam że bardzo dawno nie widziałam go w tak świetnej roli. Świetnie sobie z nią poradził i na prawdę się wykazał.

To moje ulubione filmy z ubiegłego roku. 
A jakie były wasze? Piszcie.

Kavka.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka