Przede wszystkim zacznę od tego, że byłam w miejscowości Marsa Alam. Lot samolotem trwał 4h15'. Dla mnie była to katorga, nie przepadam za ciasnymi miejscami, a tam było wyjątkowo mało miejsca. Z lotniska do hotelu jechałam 40 minut. Po drodze nie mijaliśmy nic szczególnego, same śmieci i pustynie. Od czasu do czasu stawiane były nowe budowle, były to zapewne miejsca na nowe hotele. Zachwycił mnie natomiast widok Morza czerwonego, mieniło się na wszystkie odcienie błękitu.
Hotel wizualnie bardzo mi się podobał. Był naprawdę duży, posiadał 4 baseny przystosowane dla dzieci i dorosłych, dwa bary przy basenach, towel center, dużą ilość leżaków i piękną roślinność i co najważniejsze rafę koralową.
Jeden z basenów
Pokoje hotelowe
W rzeczywistości jednak było troszkę inaczej. Kiedy weszliśmy do recepcji uderzył nas niesamowity zaduch. Recepcja powinna posiadać klimatyzację, zupełnie jak restauracja natomiast obsługa nie robiła sobie nic z tego, że turysta który przesiaduje na jedzeniu czy recepcji zwyczajnie się dusi.
Na obszarze hotelu znajdowały się również małe sklepy z ubraniami, olejkami, perfumami i biżuterią. Właściciele zaczepiali mnie na każdym możliwym kroku, żeby zajrzeć, tylko spojrzeć na to co posiadają. Widomym było, że jak już zdecyduję się tam wejść powinnam coś kupić. Tłumaczyłam właścicielom, że nie chcę niczego kupować, nie potrzebuję takich pamiątek z wyjazdu. Patrzyli na mnie z byka, ale codziennie ponawiali prośby. Chodzili nawet za mną parę naście kroków i łapali za rękę, żebym z nimi poszła. Nie podobało mi się to, ponieważ czułam się zwyczajnie osaczana i czułam się nie swojo za każdym razem, gdy tamtędy przechodziłam. A przechodziłam dosyć często bo szłam prawie codziennie na recepcję bo tylko tam było wi-fi.
Skoro mowa o wifi. W Egipcie wi-fi jest przeważnie płatne, albo w ogóle go nie ma. Kiedy wylądowaliśmy na lotnisku w Marsa Alam, kupiliśmy internet, dokładnie 10 GB, zapłaciliśmy 15 euro. Po paru dniach zakupiony internet już nie działał i karta była do wyrzucenia, okazało się że nas oszukali i dali nam chyba 1GB (przepraszam nie pamiętam ile dokładnie bo nie znam się na tym). Okazało się jednak, że w naszym hotelu internet jest, jednak na samej recepcji, nigdzie indziej dodatkowo działał tragicznie. Dla mnie było to przykre, bo bardzo chciałam kontaktować się z przyjaciółmi.
Idąc dalej oczami mojej wyobraźni, z recepcji udalibyśmy się w stronę restauracji i Royal Baru. Jedzenie w restauracji było średniej jakości. W miarę do zjedzenia był ryż i kurczak. Wołowina była całkiem w porządku i zupy, takie bez wyraźniejszego smaku, ale serio ujdą. Natomiast wszystko inne to już właśnie inna bajka. Wszyscy pytali mnie czemu nie jadłam kartofli, odpowiadałam: dlatego, że były na w pół surowe, warzywa były nie dobre (pomidory takie ciapki, ogórki to samo). Nie wiedzieć czemu po sałatach, paprykach i innych warzywach ludzie dostawali bardzo, ale to bardzo dużych niestrawności. Podejrzewaliśmy, że te warzywa były po prostu myte w ich wodzie.
Egipcjanie, którzy przyjechali na wakacje również do tego hotelu byli....hm dali odczuć swoją obecność. Wpychali się w kolejki, przy stole zostawiali bałagan jakiego mało, dzieci jadły na stołach, zabierali serwetki, sztućce dla siebie, szklanki itp. Byli w dotatku bardzo głośni. Godzina trzecia nad ranem, krzyczą, biegają, skaczą...nie dali człowiekowi zwyczajnie odpocząć.
Na basenie zabierali ręczniki z zajętych leżaków, żeby położyć tam własne. Było to bardzo nie fajne zachowanie, bo za zgubienie takiego ręcznika z towel center opłata była naliczana w wysokości 70 dolarów.
Ale narzekam co? No to są chyba takie największe minusy które nie dawały mi spokoju, to teraz przejdę do pozytywów. Tak, były xd
Rafa koralowa. Słuchajcie to jest po prostu coś cudwnego.
Rafa koralowa
Woda jak już, wcześniej wspominałam mieniła się na wszystkie odcienie błękitu i była niewyobrażalnie czysta i ciepła. Serio, razem z bratem śmialiśmy się, że woda mogła by być chłodniejsza. Nasz hotel znajdował sie przy samym morzu, więc to był duży plus. Od brzegu przez około 50m wda była bardzo płytka, potem był deliaktny spadek i poziom wody sięgał do około kolan. Już wtedy między moimi nogami pływały niesamowite ryby. Żółte, czerwone, niebieskie (Dori z nemo xd), Kolorowe, małe duże. Słuchajcie tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Sama rafa jest bardzo kolorowa i bogata w ukwiały różnych form: kółek, podobnych do gałęzi drzew, gąbek i inne. Kiedy nurkowałam odrobinkę głębiej miałam wrażenie, że otacza mnie kilka setek ryb, które kompletnie się nie bały człowieka. Udało mi się napotkać żółwia. Byłam w szoku, bo nie wyobrażałam sobie tego, że mogą być takie wielkie, skurczybyki. W dodatku w swoim środowisku wydają się niezwykle dostojne. Tacie i bratu udało się spotkać: płaszczkę, żółwia, murenę (z tym ostatnim radzę brać to z przymrużeniem oka, tata ma czasem bujną wyobraźnię :D)
Filmik rafy
W tym filmiku widziałam wszystkie ryby na naszej rafie.
Hotel posiadał bardzo fajną ekipę animatorów, którzy każdego dnia umilali pobyt w basenie. Prowadzili streching, aqua areobik, siatkówkę plażową, pule, latino itp.
Byli bardzo mili, uśmiechnięci w dodatku skorzy do zabawy w basenie. Mnie się bardzo podobało ich nastawienie do lubi, bo chcieli rozmawiać z każdym, podeszli, nie bali się, robili zdjęcia. Ja zdaję sobie z tego sprawę, że to ich praca, ale mimo wszystko uważam, że oprócz tego potrzeba jeszcze trochę powołania do tej roboty, a oni je zdecydowanie mieli. Dodatkowo codziennie wieczorem prowadzili różne wieczory dla umilenia czasu np: Fire show, comedy show, konkurs na miss/mistera hotelu (zostałam miss :D) i wiele innych.
W Egipcie polecam, jeżeli kiedyś ktoś będzie, napić się herbaty z hibiskusa. Jest fenomenalna. Kupiłam pół kilo i przywiozłam do Polski. Jeszcze kupiłam sporo innych smaków: jaśmin, pomarańcza, mango, jabłko, gruszka, czarna, zielona, guawa. Naprawdę jeżeli szukacie prezentu dla kogoś, polecam kupić herbaty, nie zmarnują się a są pyszne w smaku. Zresztą kto nie lubi herbaty? :D
Co jeszcze robiłam pierwszy raz? Paliłam sziszę. Jednak nie podeszło to w moje gusta, czułam jakbym paliła węgiel a nie arbuzika. Plus myślałam, że daje to więcej dymu, pomyliłam się haha. Ale nasi znajomi mówili, że to prawdopodobnie wina złego rozpalenia sziszy, ale już się tak zraziłam, ze odpuściłam.
Miło wspominam serię masażów, na które zapisałam się z mamą, safari quad. Safari quad jest to przejażdżka kładami po pustyni, odwiedzając przy okazji wioskę beduińską.
Wioska Beduińska
Ciekawostka: Wioski Beduińskie często są położone przy plażach w okolicy raf koralowych wiecie dlaczego?
Bo miejsca przy rafach są dla nich bardzo opłacalne, bo gdy jakiś inwestor będzie chciał tam postawić hotel, właśnie ze względu na piękną rafę koralową, będzie musiał postawić każdemu Beduińczykowi dom i zapewnić dobre warunki bytowe.
Dom rodziny Beduińskiej.
Tyle nasuwa mi się pierwszych wrażeń z mojego pierwszego pobytu w Egipcie i najpewniej już ostatniego. Jeżeli byliście, macie inne wrażenia lub podobne, napiszcie mi o nich, chętnie poczytam jak ktoś przeżył wakacje w Egipcie.
No to tyle ode mnie, życzę miłych wakacji tym, którzy jeszcze swoich nie przeżyli. Cześć, trzymajcie się!
Ev.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz