Psst… to ja tak na szybciutko i króciutko. Chcę Wam powiedzieć parę słów o nowości od Netflixa.
Bandersnatch to interaktywny odcinek z serii Black Mirror. Czemu więc nowy artykuł Sharkie? Nowy ponieważ, to nowinka, nowy ponieważ należy do serii, a jest zupełnie czymś innym. Budzi ciekawość, kontrowersje, jest źródłem małego skandalu.
Zainteresowani?
Zacznijmy od tego, że Netflix wypuścił go grudnia 2018 roku, czyli niedawno, a już przed premierą zebrał większość pozytywnych głosów. Co po premierze? Odszkodowanie 25 mln….ale o tym później.
Jak przystało na Black Mirror mamy tu do czynienia z thrillerem wykorzystującym technologię do wywołania technofobii. Tyle, że nie dokońca, bo tu bardziej my wykorzystujemy technologię, przeciwko bohaterowi do wywołania swoistego rodzaju schizofrenii i pobudzania teorii spiskowych. Ja w trakcie oglądania na chwilę o tym zapomniałam co zawiodło mnie w najciemniejsze zakamarki mojego umysłu i otworzyło przede mną najmroczniejsze zakończenia.
Chcecie zobaczyć, gdzie zaprowadzi Was władza nad czyimś życiem? Przetestować swój kompleks Boga? Zapraszamy do zabawy!
No, ale zacznijmy od początku. Tym razem Black Mirror cofa nas w czasie, a konkretnie do 1984 roku. Bandersnatch, wokół którego skupia się odcinek jest powieścią paragrafową, ogromnym tomiszczem autorstwa G.F. Davisa, stanowiącą źródło fascynacji głównego bohatera- Stefana Butlera. Jest to młody programista mieszkający z ojcem, aktualnie pracujący nad wersją demo gry o dokładnie takim samym tytule jak powieść.
Na początku oglądając ten epizod wybieramy między błahymi kwestiami takimi jak jakie płatki zjeść na śniadanie, jaką kasetę puścić w walkmanie, czy zgodzić się na pracę nad grą w wielkim biurze z zespołem, czy pracować w ciszy w domu. Później odkrywamy coraz więcej. Brać narkotyki, czy nie? Iść na terapię, czy śledzić swojego guru? Połknąć tabletki, czy spuścić je w toalecie? Skoczyć, czy kazać komuś innemu to zrobić? Zabić?
Najzabawniejsze, że pierwsze zakończenie odkrywamy dosyć szybko, gdy zgodzimy się wziąć pracę w firmie. Jest to zakończenie raczej rozczarowujące, ale jedno z najbardziej optymistycznych. Ja odkryłam 6 różnych zakończeń i przyznam, że trochę rozczarował mnie pozór wyboru. Gdy wybierzemy opcję skracającą fabułę/ kończącą ją film pokazuje nam jakby autosave, możemy wrócić do ostatniego wyboru i dokonać go jeszcze raz. Wiemy co zrobiliśmy… “niewłaściwie?” Dzięki temu otrzymujemy labirynt możliwości, poprzednie wybory zdają się wpływać na przyszłe, bohater staje się coraz bardziej świadomy naszej kontroli nad nim. Ba! nawet możemy mu dać znać, że oglądamy go na Netflixie i próbować wyjaśnić co się dzieje.
Jak zwykle zachwycałam się wspaniałymi efektami, ciekawą fabułą i niezwykłą grą aktorską. Nie wiem jak oni to robią, ale szczerzę muszę przyznać, że nie widziałam lepiej zagranego ówczesnego serialu, w którym gra aktorska w całości wspiera scenariusz wywołując oczekiwane emocje. Ten odcinek na początku zaczął się dla mnie na luzie z lekkim uśmieszkiem, ale z czasem podejmowania ważniejszych decyzji i uczucia, że bohater próbuje się ze mną komunikować, zaczęło dopadać mnie zagubienie i niepewność, chciałam mu pomóc, wyciągnąć go z tej spiskowej sieci, ale nie mogłam. Nadal nie znam wszystkich zakończeń, ale każde z nich niesie za sobą pewną ofiarę, smutek, niespełnienie. Chyba dopiero spokój przyniosło mi wybranie “Odbierz tacie królika”, a następnie “Tak”.
Bandersnatch ma bogatą symbolikę i można go odwoływać do wielu źródeł, jednak wypchany królik Stefana oraz przechodzenie przez lustra i odkrywanie głębszych tajemnic tak bardzo przywodzi mi na myśl Alicję z Krainy Czarów. Po obejrzeniu kilku z zakończeń czujesz się jakbyś i tym miał schizofrenię. Niepewność, mętlik, kołtunina myśli.
Netflix bardzo dobrze wykorzystał źródło (choć oczywiście mógł lepiej) i mam szczerą nadzieję, że zyski z tej produkcji przebiją 25 milionów, o które sądzą się z nim wydawca książek Choose Your Own Adventure. Jak mówią źródła, Netflix od dłuższego czasu starał się o prawa do licencji nad kolekcją CYOA, ale nigdy jej nie uzyskał. Teraz wydawca złożył pozew powołując się na to, że Bandersnatch wykorzystuje jego znak towarowy i tu dokładnie chodzi o moment, w którym bohater mówi “ Jest to książka z rodzaju wybierz własną przygodę”. Jest o co się kłócić? Może i jest, bo podobno w latach 80 ta książka była hitem, ale moim zdaniem, czy to nie świetna promocja i aluzja literacka? Bandersnatch od Black Mirror mógł sprawić, że oglądający zapragnął kupić tą książkę, a starsi fani powrócić do niej po latach. A tak co mamy? Fochy wydawnictwa i po wpisaniu w Google frazy “Black Mirror Bandersnach” pierwsze wyniki to “Wydawca pozywa Netflix”. Nie wiem, czy w tym wypadku ktokolwiek zyska więcej.
Koniecznie obejrzyjcie ten film, bo jest naprawdę warty uwagi,a jeśli zabieg interakcji Wam się nie spodobało możecie poddać się po pierwszym zakończeniu zadowoleni ze wspaniałych efektów specjalnych i gry aktorskiej na najwyższym poziomie.
Koniecznie dajcie znać do ilu zakończeń Wy doszliście!
~Sharky
Oglądałam w poprzednim tygodniu i zakochałam się w nim! Jestem ogólnie fanką "Czarnego lustra". Śmiało mogę powiedzieć, że to najlepsza produkcja, jaką do tej pory widziałam. Pierwsze zakończenie jakie miałam, skończyło się więzieniem i oceną 2,5 gwiazdek za grę, niestety... niecelowo źle wpisałam numer telefonu, a nie dało się cofnąć cyfry, ale jeszcze nie sprawdziłam co się stanie gdy go wpiszę, bo nie wiedziałam jak cofnąć sceny i wyszłam z filmu. Teraz chce odczekać trochę, aby zacząć oglądać od nowa z nowymi wyborami. :D
OdpowiedzUsuń✾ imdollka.pl ✾
Super :-) zaczynamy oglądać :) zapraszam do siebie https://naprawdenienazarty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń