niedziela, 21 maja 2017

Hannibal, a Hannibal



Kierowana fascynacją po obejrzeniu “wszystkich kanonicznych Hannibali” zabrałam się za serial. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że widziałam już wszystkie Hannibale i baaardzo mnie to cieszy. Niestety jeszcze nie udało mi się przeczytać książek więc dzisiejsze rozważania będę opierać wyłącznie na starych filmach z Hopkinsem. O co chodzi? Jaka jest fabuła? Co z Clarice? Jak tam nasz stary i dobry doktor Lecter?? Ciekawi? Zaczynajmy!


“Hannibal” to amerykański serial wyprodukowany przez stację NBC, a swoją premierę miał w kwietniu 2013 roku. Oczywiście bazuje na dziełach Thomasa Harrisa oraz 4 filmach z naszym ukochanym Anthonym Hopkinsem :) Fani filmów będą zachwyceni “smaczkami” jakie przygotował dla nich Bryan Fuller, pomimo tego, że fabuła jest niemożliwie odmienna od “starych hannibali”.
Przede wszystkim w serialu nie ma żadnej Clarice! Tak, dobrze czytacie. Historia  toczy się wokół związku Willa Grahama z Hannibalem Lecterem. Muszę przyznać, że Hugh Dancy stworzył niesamowitą kreację postaci Willa. Kupił mnie całkowicie! ( pfff Sharky ty sprzedajna dziewucho! Przecież ten Hannibal to całkowicie co innego niż oryginał! Jak możesz?!..... OW shuudup! ) Dlaczego? W tej serii to nasz główny bohater, który jako agent FBI wraca do pracy w terenie po załamaniu psychicznym. Pamiętacie? W “Red Dragonie”  była podobna sytuacja- Will wracał do pracy po załamaniu, które wywołał u niego atak przez Lectera ;) Serial kreuje postać Grahama jako niezwykle empatycznego człowieka, który potrafi w jednej chwili “stać się mordercą” i odtworzyć wszystkie jego myśli i uczucia. Jest doskonałym profilerem, przeraża go to, że tak dobrze rozumie i “czuje”, że nie ocenia sprawców... doktor Lecter natomiast jest jedynie jego psychiatrą ( jest o wiele gorszy od Willa jeśli chodzi o tworzenie profili psychologicznych).  Graham potrzebuje psychiatry- tak uważa Jack Crawford, szef jednostki FBI i wysyła go do Hannibala. Rozmowy z doktorem mają na celu ustabilizowanie psychiczne naszego bohatera.
Ale co tu się dzieje?! Niezwykle- moim zdaniem- pociągający Hannibal Lecter grany przez Madsa Mikkelsena ( Sprzedałabyś temu diabłu duszę, Sharky =____=)  nie był wcale postacią, którą od początku polubiłam. Przyznam, że w serialu nie ma ŻADNEJ postaci, która jest “czarna” lub “biała”. Każda jest paletą pięknych szarości, w której często dominują ciemniejsze walory. Will Graham - budzi w sobie morderczy instynkt, Hannibal Lecter- sami wiecie jaki jest jego sekret, chce pomóc przyjacielowi jednocześnie doprowadzając go na skraj i wplątując w poważne zaburzenia psychiczne, Jack Crawford - dobry agent, który jednak wykorzystuje Willa z pełną świadomością niebezpieczeństwa jakie na niego sprowadza, Alana Bloom- dobra przyjaciółka Willa, a nawet w pewnym momencie prawie dziewczyna ma swoje brudne metody i zrobi wszystko dla swojego szczęścia.
Moim zdaniem seria biegnie własnym torem, unika archetypicznych postaci, typowych zagrań i prostego przekazu. Jakie uczucia kierują Lecterem? Co czuje do Willa? (Unikaj yaoistycznych myśli, Sharky! Przestań natychmiast!). 3 sezony Hannibala to prawdziwy rollercoster zdarzeń i emocji! Gdy już poczujesz się pewniej, przyspieszy i obróci się o 180 stopni, albo zacznie spadać z zawrotną szybkością!
Co więcej, Hannibal ma swojego własnego psychiatrę! Jest to Bedelia Du Maurier grana przez moją ukochaną Gillian Anderson. Tej postaci także towarzyszy nietypowy “plot twist”, a jej historia (mimo, że zawarta w 5 odcinkach) i relacja z Lecterem jest bardzo ciekawa. Spróbuję Was poruszyć informacją, że Bedelia ma nietypową dietę, którą stosuje na niej jej pacjent i przyjaciel;)
Oczywiście Hannibal jest doskonałym kucharzem, który wybiera swoje “mięso” na podstawie książki z wizytówkami. “ Czy to nie dziwne, że po każdym morderstwie Hannibal wydaje kolację?”- Frederick Chilton wypowiada te słowa do Jacka Crawforda kiedy łączy wątki znikania organów u ofiar i przyjęć organizowanych przez Lectera. W końcu znikają tylko te, z których można coś ugotować ;)
Już wspominałam o “smaczkach”, które są łatwe do wyłapania przez oglądających filmy z Hopkinsem. Ja miałam niezwykłą frajdę z takich drobnostek jak karmienie świń mięsnym manekinem przy odgłosach krzyków, czy jakże ikoniczne morderstwo Pazziego ;)  Takich rzeczy jest tam więcej.
Sam Hannibal jest dla mnie bardzo romantycznym i tajemniczym człowiekiem. Owszem w piwnicy trzyma ludzkie mięso i organy, ale potrafi zadbać o swoją kobietę, zawsze zrobi tak żeby Will go odnalazł i jest beznadziejnie sentymentalny. Swoją drogą jest przykładem człowiek renesansu- tutaj szczególnie zachwycają mnie jego zdolności artystyczne, muzyczne, kulinarne i filologiczne. Ahhh...ci socjopaci i psychopaci… A Will? Ma strasznie dużo psów i brak szczęścia w miłości….chociaż...final episode ukazuje nam najprawdziwszą naturę jego uczuć, a przeznaczenie....cóż nie da się przed nim uciec. Bardzo niepokojące podczas oglądania jest to, że Graham widzi prawdziwą duszę Lectera. Często śni o Hannibalu jako czarnej postaci z ogromnymi rogami jelenia. Przerażające.
Fabuła doporwadza nas na skraj wytrzymałości, kiedy dochodzi do próby zamordowania Willa przez Lectera, czy też na odwrót. Panowie, ile razy mieliście umrzeć?! Ile razy już byliście więcej niż jedną nogą na drugim świecie?  ( tutaj smaczek a propos jedzenia mózgu i kolacji z Clarice) Ile razy mieliście okazję się zabić?! Ostrzegałam, rollercoster!
Nie pisałam tego artykułu na świeżo, ale po jego napisaniu mam ochotę obejrzeć “Hannibala” od początku. Wy też się za niego weźcie, bo dostarcza niezapomnianych przeżyć. Skłania także do refleksji nad tym co tak naprawdę skrywa się w naszych ciemniejszych walorowo szarościach. Ah na samą myśl mam gęsią skórkę! Wiem, że piszę krótko, ale uwierzcie, że chciałabym Wam napisać o wszystkim, a nie lubię psuć innym zabawy. To naprawdę niezła jazda odnajdywać się w tej fabularnej i psychologicznej plątaninie dr. Lectera. Obejrzyjcie to razem się pozachwycamy! ^^  Do dzieła!

~Sharky



wtorek, 16 maja 2017

Kamień z serca...


Hej...

pomyślałam, że napiszę dzisiaj coś odnośnie mojego dzisiejszego dnia. Na wstępie to mam takie przemyślenie, że chciałabym was jakoś nazwać (tak wiem, to brzmi bardzo nie fajnie). W sensie...chodzi mi o to, że chciałabym was móc się jakoś zwracać, do grupy ludzi, których interesuje to co tu bazgram od czasu do czasu. Może, hmm pomyślmy...Japonki? XD
Dobra dzisiaj jestem kiepska w wymyślaniu nazw, dla czytelników. Co poradzić. Jak macie jakieś propozycje rzucajcie śmiało :)

Ale przechodząc do rzeczy, o czym chciałam się z wami podzielić. Już wam mówię. Otóż: Zawsze mówcie co wam leży na wątrobie. Jestem osobą, która stara się żyć ze wszystkimi w dobrych kontaktach, nie chcę bez powodu wchodzić w jakieś nie mające sensu dyskusje. Mam też tak, że ciśnie mi się coś na język, ale bardzo często tego nie mówię. (Nie licząc mojego taty, ale to już kwestia charakterów). Żyję sobie w mieszkaniu które wynajmuję dwójce ludzi. Pani "X" I Panu "Y"


Pani "X"...co tu dużo mówić, nie lubię jej, i mimo, że zaczęłam chodzić do kościoła, szukam kolorowych barw w życiu...to jak patrze na nią widzę jedną, wielką, szarą plamę. Nie potrafimy w ogóle się dogadać, ale jak to ja...jest dla mnie obcą osobą, to bardzo często mimo, że coś mi nie pasuje w jej zachowaniu, to tego nie mówię. A teraz wiem, że już powinnam.


W końcu dzielisz z tym człowiekiem pewną powierzchnię kwadratową i wypadało by się jakoś tolerować, ja nie mówię o wielkiej przyjaźni, ale żyć na zasadzie symbiozy. Chodź czasami nawet trudno o to. Bardzo często myślę, że jest kłamliwa, aspołeczna (zamyka się cały czas w pokoju) i jest totalną bałaganiarą. Serio jeżeli myślicie, że to wy jesteście mistrzami w panowaniu nad chaosem, to mogę śmiało stwierdzić, że jesteście po jasnej stronie mocy.


Bardzo gryzło mnie to, że robi coś czego nie powinna, nie będę podawała przykładów, ale ja nigdy nie mówiłam jej o tym wprost, zawsze myślałam...to pewnie jednorazowe, a jak zrobi to ponownie to wtedy jej powiem. Minęło trochę czasu, zrobiła ową przecz ponownie, a ja zatoczyłam koło. Ale dzisiaj pękłam.


Nie wiem czy to za sprawą kiepskiego dnia, kolokwium z anatomii, gdzie wykładowca typowo uwziął się na mnie, czy po prostu kiepskiego humoru...ale byłam jak bomba zegarowa. I uwierzcie wystarczył jeden głupi wacik kosmetyczny, żebym wybuchła. Powiedziałam jej, że bardzo mnie to denerwuje, co robi, prosiłam, zwracałam uwagi (kiedyś coś napomknęłam..wow odezwałam się wtedy) a ona nadal swoje. I wiecie co? Jej ton odpowiedzi doprowadził mnie do szału, taki olewający drugą osobę, ale najgorsze było to że poprosiłam ją by naprawiła swoje zachowanie, weszłam do swojego pokoju, wyszłam do kuchni...a ona zrobiła mi po złości i powtórzyła swoje zachowanie...



JA WIEM NIE MACIE POJĘCIA O CO CHODZI, ALE MUSZĘ SIĘ WYŻALIĆ I W PEWIEN SPOSÓB PRZEKAZAĆ WAM MORAŁ, ALE NIE WIEM CZY MI WYJDZIE...

Wtedy stwierdziłam, że polecę po całości i powiem wszystko co mi leżało na sercu w stosunku do jej osoby. Nie interesowało mnie, to powiem wam szczerze, jak ona będzie się czuła. Ale mimo wszystko starałam to przekazać ze spokojem i szacunkiem...(a było trudno).

I weszłam do pokoju, powiedziałam wszystko co leżało mi na sercu, nie tłamsiłam się w sobie, nie zataczałam koła po raz kolejny. JAKA ULGA!

Także jaki morał?

Nie warto tłamsić w sobie uczuć, i głosu...bo tak naprawdę jak się nie odezwiemy ta druga osoba nigdy nie dowie się, że nam coś nie pasuje, albo pasuje (w zależności od sytuacji). Poczujcie się lekko, ale pamiętajcie, TOLERANCJA PRZEDE WSZYSTKIM!

Dziękuję, że chciało ci się to czytać. Miłego dnia/poranka/wieczoru.
TRZYMAJCIE SIĘ JAPONKI :3
                       
                                                                 Ev.

piątek, 12 maja 2017

Alien. Covenant - Zapowiedź

Zapowiedź. 


Dziś w Polsce odbędzie się premiera "Obcy. Przymierze", sequela "Prometeusza" i kolejna już część z serii. Za kamerą znów stanął Ridley Scott, twórca pamiętnego Ósmego pasażera Nostromo. Gdy pierwszy raz usłyszałam o planach powstania nowej części byłam z jednej strony zachwycona, jako fanka znanego wszystkim Ksenomorfa jak i samego Ridleya. Cieszyłam się z faktu, że Scott znów stanie za sterami i może poprowadzi tą serie, do jakiegoś punktu. Z drugiej jednak strony mam pewne obawy, zwłaszcza gdy na myśl przywołam "Prometeusza".  Uważam że, od tego filmu sporo będzie zależeć ponieważ, Ridley już zapowiedział powstanie na pewno jednej lub dwóch części (wcześniej w mediach huczało o aż 5!). Jeśli ten film odniesie sukces, ludzie pójdą na kolejne, czekając z niecierpliwością, co jeszcze się wydarzy. Jeśli jednak reżyser przesadzi, jak w przypadku prequela, to sądzę, że szybko przyjdzie koniec tej krwawej bajki, a na następnej premierze pojawią się już nie nowi widzowie tylko ci najwierniejsi fani serii, którzy po prostu będą chcieli dla spokoju obejrzeć koniec serii trwającej od lat 70. Chodzą słuchy, jakoby nowy "Alien" miał być mieszanką pierwszej części serii oraz "Prometeusza". Jeśli faktycznie tak jest, to spodziewam się rehabilitacji Obcego.
Pierwsze recenzje już się pojawiły na angielskich portalach i są dość pozytywne, jednak z małym "ale".
I choć sama mam mieszane uczucia, z pewnością nie odpuszczę sobie seansu. 
Trzymam kciuki.




Kavka.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka