sobota, 28 stycznia 2017

Słów kilka o mistrzu gry


Jak już znaleźliście sobie ekipę do pogrania w rolpleja i ogarnęliście w co chcecie grać to zawsze z takiej grupy metodą eliminacji wybiera się nieszczęśnika będącego mistrzem gry. Tak taka osoba ma wielkiego pecha i mówię to jako ktoś kto już parę lat siedzi w tym pseudozawodzie.


Pierwsza myśl “Ej w sumie spoko... to nie musi być takie trudne.”

No to bierzemy się za podręcznik. Taka menda ma około 300 stron. Nie przejmuj się nie musisz na początek czytać wszystkiego… wystarczy tylko jakieś no nie wiem może ze 250?
Ale tak serio musisz zapoznać się z mechaniką systemu. Dobrym posunięciem jest przeczytanie tworzenia postaci i stworzenie jednej lub dwóch przykładowych. No ale po co mnie to jak ja mam prowadzić? A no po to że twoi gracze będą mieli miliardy pomysłów kompletnie od czapy i może jeden lub dwóch zagłębi się w lekturę i coś z niej wyniosą. Pozostali będą błądzili jak dzieci we mgle i twoim zadaniem jest udawanie profesjonalisty i ziomeczka, który wie wszystko. Kolejnym dość istotnym krokiem jest szczegółowe przeczytanie podstawowych zagadnień z działu Opis świata. Resztę można heh przelecieć.
Tak na prawdę tyle na początek wystarczy czyli mniej więcej około 100 stron czasami nawet mniej :D.

Druga myśl “W co ja się wpakowałem?!”

Siedzisz i wymyślasz historię. Na początek pewnie masz setki pomysłów. To bardzo dobrze. I tak większość nie wypali :D. Dumny z siebie zapisałeś 10 stron a4 i wiesz już że gracze cię niczym nie zaskoczą. Stworzyłeś sobie typową historię dla Wojownika, Łotrzyka, Kleryka i Paladyna. Spotykasz się na tworzenie postaci z graczami i każda sekunda siedzenia z nimi i słuchania ich świetnych pomysłów jest katorgą. Chcą sobie stworzyć drużynę czterech magów bo każdy chcę ciskać fajerbolami. No bo co to za mag jak nie może rzucać fajerboli? A może by tak to rzucić i wyjechać w Bieszczady? NIE! Jak już podlazłeś do byka to pora go chwycić za rogi po mimo tego, że są ogromne, ostre i oczyma wyobraźni już widzisz jak przebijają cię na wylot. Postaraj się naprowadzić ich na swój tor myślenia, żeby jednak stworzyli postacie jakich potrzebujesz? Nie? To nie. Wywal całą przygodę i napisz ją jeszcze raz. I tutaj moja ulubiona zagrywka. Gnęb ich, męcz, rzucaj coraz to trudniejsze potwory i dawaj zadania prawie nie rozwiązywalne, ale ich nie zabijaj. Niech cierpią :D. Ej no wiesz co mistrzu gry… miałeś rację żebym zrobił tego paladyna. Nauczą się współpracować z tobą i każdą sugestię co do tworzenia postaci będą poważnie rozważali. Przynajmniej ja tak robiłem i działa :D

Trzecia myśl “Za jakie grzechy?!”

Wypytałeś już cały panteon bogów za co tak cię skarali i głucho. Połączenie twoich graczy w drużynę to męczarnia. Każdy stworzył sobie małomównego samotnika i ni cholery nie da się ich połączyć w koterię, a ty biedaku nazwałeś swoją sesję “Friendship is magic!”. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Zdrowo się nagimnastykujesz i tutaj przydaje się jedna bardzo ważna umiejętność. Nie wykupiłeś jej przy tworzeniu postaci? To będzie się trzeba nauczyć. Improwizacja. Wymyślaj, kombinuj, matacz, mam, ale nigdy prze nigdy nie mów graczom jak zachowują się ich postacie. To strasznie lamerskie. Gwarantuję, że znajdziesz coś co ich połączy, wykorzystaj ich historię postaci może coś się znajdzie. Ni ma? To rzuć na nich w karczmie bandę zbójów. Nic tak nie łączy ludzi jak wspólne dostanie po ryju :D #takbyło.

Myśl czwarta “Ja to na serio powiedziałem?”

Prawdopodobnie właśnie skończyłeś swoją pierwszą sesję. Siedzisz sam w koncie i płaczesz. Szlochasz tupiesz i krzyczysz. Ale chwilkę. Cofnijmy się w czasie do momentu, w którym powiedziałeś “I w tym momencie skończym”. Tak po całej tej udręce głupio zapytałeś. To kiedy gramy następną? Gracze uradowani już zaczęli wybierać terminy. I tak właśnie znalazłeś się w rzeczonym koncie.

Mistrzowanie to ciężki kawałek chleba. Nie ma co słodzić twoja pierwsza sesja może z powodzeniem pływać w głębokim szambie i nie będzie się wyróżniać. Ale wiecie co wam powiem? Każdy mistrz tak zaczyna :D Trzeba szlifować swój fach i nie załamywać się w trudniejszych chwilach, a takie będą na pewno. Na pewno poszerzycie swój słownik przekleństw jakimi w samotności będziecie obsypywać graczy, fabułę i na pewno samego siebie. Ale nic nie zastąpi tej satysfakcji kiedy siedzicie przy piwie  z kumplami i po kilku latach z sentymentem wspominicie sesję kiedy to uratowali bestię z łap księżniczki.


Piszący właśnie fabułę do następnej sagi
Fluffy

1 komentarz :

  1. Śmiechłam hardo:
    - A może by tak to rzucić i wyjechać w Bieszczady?
    - Wypytałeś już cały panteon bogów za co tak cię skarali i głucho.
    - Nic tak nie łączy ludzi jak wspólne dostanie po ryju :D

    Ach piękne to to, ale jakbym miała zostać mistrzem to uuuu przesrane by mieli ze mną XDDD

    Milutko się czytało ^-^
    Zapraszam na mojego bloga, coś tam czeka... lepiej zabrać kilka dodatkowych mieczy :3

    Pozdrawiam!
    Czarny Kotyszek

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka