poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Lata 70's i 80's XXw. w horrorze - SLASHER BOOM!

Witajcie dziś zajmiemy się latami 70's i 80's XX wieku (głównie w USA), ponieważ wtedy właśnie zapanowała mania na punkcie, jednego z moich ulubionych (jeśli nie ulubionego) kategorii bądź też podgatunku w horrorze jakim jest Slasher.


Czym jest Slasher?
Slashery w świecie kina grozy, głównie opierały się na wielokrotnie powtarzanym wzorze, dzięki czemu powstał pewien schemat, którego się trzymano. Najczęściej opis brzmiał "... grupka znajomych" albo "grupka młodzieży..." np. wyjeżdża do domku w lesie albo na obóz, przebywa na kampusie albo w małym miasteczku gdzie akurat grasuje przerażający morderca, który zabija członków grupy po kolei, aż do ostatecznego starcia z tak zwaną Final Girl.


Kim jest Final Girl?   
Najczęściej w slasherach działała zasada: "dobro zawsze zwycięża nad złem" stąd Final Girl. Jest to dziewczyna, która ma uosabiać wszystko co dobre i czyste (dziewica, nie pijąca i wierząca), ma być przeciw wagą dla antagonisty. Jako symbol dobra ma za zadanie wyeliminować zło. Moim zdaniem najlepszą Final Girl była Jamie Lee Curtis w "Halloween" Johna Carpentera.



Przykłady najpopularniejszych slasherów
Wiele z nich pewnie znacie, a jeśli nie to koniecznie nadróbcie! :)



1. "Koszmar z ulicy Wiązów" ("The Nightmare on Elm Street" 1984r.)

Grupę nastolatków męczą koszmary senne, w których występuje ten sam mężczyzna o spalonej twarzy i z rękawicą z nożami. Nagle nastolatkowie zaczynają umierać, jeden po drugim... Co się stanie gdy sny z mordercą staną się rzeczywistością?





2. "Piątek trzynastego" ("Friday the 13th" 1980r. )

Po latach od krwawej tragedii nad Cristal Lake, na nowo zostaje otwarty obóz, na teren którego przyjeżdża grupa młodych ludzi, będąca opiekunami. Nikt nie wie, że morderca czai się tuż obok.





3. "Laleczka Chucky" ("Child's Play" 1988r. )

Seryjny morderca, Charles Lee Ray by uniknąć sprawiedliwości, przenosi swoją duszę do lalki, za pomocą voodoo. Lalka trafia w ręce 6-letniego Andy'ego gdzie wciąż pała rządzą krwi. 

4."Halloween" ( 1978r. )

Michael Myers zostaje zamknięty w zakładzie za brutalne morderstwa. Po latach ucieka i kieruje się do rodzinnego miasta, by dokończyć swe krwawe żniwa. Oczywiście w noc Halloween :)






5."Teksańska masakra piłą mechaniczną" ("The Texas Chain Saw Massacre" 1974r. )

Piątka przyjaciół jedzie do domku dziadków Franka. Po drodze zabierają autostopowicza. W pewnym momencie spokojna przejażdżka zmienia się w koszmar.





6."Czarne święta" ("Black Christmas" 1974r. )

Do żeńskiego akademika wkrada się morderca, który czai się na strychu o czym nikt nie wie. Dziewczyny zaczynają dostawać tajemnicze telefony a następnie są mordowane jedna po drugiej. Muszą szybko odkryć kim jest morderca i go powstrzymać zanim będzie za późno.





7."Bal maturalny" ("Prom Night" 1980r. )

Dziewczynka ginie na terenie opuszczonej szkoły, dzieci widzące ten wypadek przysięgają milczenie... ale prócz nich jeszcze ktoś tam był. Po latach gdy nadchodzi czas Balu Maturalnego, przychodzi czas na zemstę.






8."Uśpiony obóz" ("Sleepaway Camp" 1983r. )

Podczas rodzinnej wycieczki nad jezioro, ojciec ginie na oczach swych dzieci. Po latach, już starsze dzieciaki przyjeżdżają na obóz gdzie jeszcze parę lat temu doszło do tragedii. Okazuje się, że w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy.





9."Kiedy dzwoni nieznajomy" ("When a Stranger Calls" 1979r.)

Opiekunka Jill podczas pracy jest terroryzowana tajemniczymi telefonami od nieznajomego. Groźby okazują się być bardziej realne niż Jill sądziła, gdy orientuje się, że jest nie tylko obserwowana, ale i szaleniec jest w domu.




10. "Krzyk" ("Scream" 1996r.)

W mały miasteczku Woodsboro dochodzi do serii morderstw. Zamaskowany zabójca dzwoni do swych ofiar i prowadzi z nimi grę na śmierć i życie.






Krzyk w Głębi lasu
Na ostatniej pozycji umieściłam "Krzyk" w reżyserii Wesa Cravena, mimo że ten horror już nie należy do przedziału lat 70's i 80's. Dlaczego uplasował się na tej liście? "Krzyk" jest Slasherem, który kpi ze schematyczności tego podgatunku, z braku oryginalności i kiczowatości jaką ze sobą niosły Slashery no i oczywiście z "Zasad Slasheru". Czym są? Podczas oglądania mamy okazję parę usłyszeć (choć głównie mówi się o tych zasadach w kolejnych częściach serii) jak np.: Popularna, piękna i słodka ale głupiutka (najczęściej
blondynka) - zginie jako jedna z pierwszych,  Uprawiają seks - zginą (np. w "Piątek 13-ego") itd. Tych zasad jest na prawdę sporo (a w "Krzyk 4" mamy tak zwane "Zasady horroru 2.0"). Oczywiście wszystko to zostało nakręcone umyślnie. Jest to pewnego rodzaju parodia, nakręcona zresztą przez jednego z głównych twórców Slasherowej manii. W końcu to Wes Craven nakręcił "Koszmar z ulicy Wiązów". Prócz "Scream" powstał również ciekawy horror "Dom w głębi lasu", nagrodzony zresztą Saturnem w 2013 roku. Już sam tytuł brzmi sztampowo, i oto chodzi. Jest to film napakowany mnóstwem aluzji do różnych horrorów np. do "Evil Dead". Na początku wyglądający na klasyczny slasher horror zmienia się nie do poznania gdy widzowie odkrywają wielki spisek kontrolowany przez firmę, która zabawi się życiem naszych bohaterów. Innym filmem parodiującym schematy klasyków z lat 80' jest np. "Final Girl" z 2015 roku, nakręcony z tymi samymi kiczowatymi elementami jak za dawnych lat. Za to horror "Behind the mask. The rise of Leslie Vernon" z 2006 jest pełen aluzji i smaczków z nawiązaniem do choćby przez nazwę ulicy czy obsadę składającą się m.in z Roberta Englunda czyli Freddy'ego Kruegera z  "Koszmaru z ulicy Wiązów" czy Kane'a Hoddera najpopularniejszego odtwórcę roli Jasona z "Piątku Trzynastego". Te cztery pozycję są przede wszystkim kierowane dla fanów klasycznych slasherów i horrorów. Trzeba jednak pamiętać, że trzeba je traktować z przymrużeniem oka a nie koniecznie jako przerażający horror :)


Korzenie Gatunku
Jest to podgatunek którego korzenie sięgają jeszcze takich dzieł z lat 60's jak np. "Psychozy" Alfreda Hitchcock czy "Podglądacza" Michaela Powella a nawet włoskiego giallo Bavy. Stamtąd czerpano inspiracje, jednak pierwsze slashery pojawiły się później, ale nie w latach 80' a wcześniej. Więc kiedy właściwie powstał? 
Kto był pierwszy?
To jest pytanie. Ogólnie pozycje są cztery: "Halloween" Johna Carpentera, "Krwawy obóz Bay", "Czarne święta" i "Teksańska masakra piłą mechaniczną". Gdyby kierować się latami to pierwszy był "Krwawy obóz Bay" z 1971 roku, to właśnie ten film był inspiracją do stworzenia "Piątku trzynastego", jednak uważa się go również za horror z nurtu giallo.
Jednak jeśli o zasady i cały kształt klasycznego, "czystego" slashera to zapoczątkował to "Halloween" z 1978 roku. 


Pierwszy sukces
Prawdziwy BOOM! zaczął się w 80' wraz z pojawieniem się na ekranie horroru 
"Friday the 13 th" w reżyserii Seana S. Cunninghama a także "Prom Night" Paula Lyncha z Jamie Lee Curtis i Leslie Nielsenem w obsadzie.

Slasher dziś
Obecnie slashery możemy oglądać już tylko w niektórych remake'ach i sequelach. Moda na slasher się skończyła w latach 90'. Dzisiaj uważane za kiczowate. Owszem czasem się zdarzy slasher, jednak takich produkcji coraz mniej i powiedzmy sobie szczerze... to już nie to samo. Wszystko co dobre musi się skończyć. Dziś na naszych ekranach królują motywy Zombie movie ("REC") , found footage (The Blair Witch Project", "Paranormal Activity", ghost story ("Obecność"). Co prawda Ghost Story i Zombie w kinie grozy pojawiły się jeszcze przed slasherami a dziś znów przeżywają swoją drugą młodość. Czy i slashery będą mieć kiedyś swój Come Back

Zobacz
Jeśli chcesz się zapoznać z horrorami z tego gatunku to polecam (prócz tych wymienionych wcześniej i wszelkich remake'ów klasycznych slasherów)

- "The Town That Dreaded Sundown"
- "Walentynki" (2001)
- "Topór" (2006)
- "Zbaw mnie ode złego" (2010)
- "Kłamstwo"
- "Ty będziesz następna"
- "The Children"
- "Candyman"
- "Koszmar minionego lata"
- "Ulice strachu"
- "Clown"

Pozdrawiam,
Kavka



Praca CJ Dradena


środa, 24 sierpnia 2016

"Zmierzch świata żywych: Pierwsze dni" - Rhiannon Frater


Jako fanka literatury „zombistycznej” nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki. Pierwsze co,  zainteresowała mnie okładka. Chociaż  nigdy o tym nie pisałam, ta naprawdę mi się podoba. Wykonana w takim komiksowym stylu.
Jest to pierwsza części trylogii. Akcja rozgrywa się w Teksasie w pierwsze dni wybuchu epidemii.  W wyniku ataku zombie przypadkowo natrafiają na siebie nasze dwie bohaterki: Katie i Jeni. Obce sobie kobiety z różnym bagażem doświadczeń stają się towarzyszkami podróży a nawet najlepszymi przyjaciółkami.
Głównym ich celem jest oczywiście przeżyć, ale i odnalezienie najstarszego syna Jeni. Spotykają na swojej drodze wiele trudności. Muszą się zmierzyć nie tylko z zombie, ale i z ludźmi. Pod koniec książki udaje im się znaleźć schronienie w małym, ufortyfikowanym miasteczku gdzie broni się garstka ocalałych.
Na początku książka zaskakuje nas wartką, krwawą akcja. Opisy są hardcorowe. Do tej pory najbardziej wbił mi się w psychikę opis jak jedna z bohaterek uciekała przed własną rodziną. Kiedy jej najmłodszy syn próbuje swoimi małymi, zakrwawionymi  paluszkami sięgnąć swoją matkę przez szparę spod drzwi. Albo ucieczka przez hordą zombie. Później niestety akcja zwalnia i staje się takim romansem wśród trupów. Jeszcze co mi przeszkadzało to sztuczne dialogi.
Mimo wszystko historia przedstawiona przez autorkę zapowiada się ciekawie. Walka o życie, próba odbudowania społeczności. Zobaczymy co będzie w drugim tomie. Dla maniaka tego rodzaju literatury książka może być ciekawym trofeum. Tam są zombie, nic innego.
DON’T OPEN.
DEAD INSIDE.
Do zombiaczenia
DJ

sobota, 13 sierpnia 2016

Fantazja Wariatki!

Cześć i czołem wszystkim. Właśnie wróciłam z wakacji i muszę wam powiedzieć, że było cudownie jak zawsze. Znowu odwiedziłam Chorwację, to już chyba z szósty raz jak tak sobie myślę. Jeżeli ktoś lubi ciszę i spokój, a jednocześnie wyprawy jak w mini górach (mam na myśli schodzenie i wchodzenie na plażę) to Marusici jest idealne dla Ciebie! Ale ja nie o tym chciałam z wami dzisiaj porozmawiać. Chciałam wam powiedzieć kogo darzę miłością nie z tej ziemi, a mianowicie kto jest moim UB *,*

No więc tak zdradzę wam, że gatunku muzycznego o nazwie k-pop słucha nie wielu. I bardzo drażni mnie fakt, że jeżeli ktoś słucha takiej muzyki może narazić się na krzywe spojrzenia. Owszem ja sama jestem "odludkiem" w moim gronie przyjaciół, bo tylko ja jaram się Azją jak najęta, oglądam anime, jaram się nowymi cosplay'ami, gadam, że powinnam urodzić się w Japonii i, że moje miejsce jest własnie tam! Ot co! Ale moi przyjaciele potrafią to zrozumieć, że muszą męczyć się z taką wariatką jak ja. Pozdrawiam wszystkich, którzy to czytają, nie bijcie mnie potem. No, więc moim pierwszym zespołem z jakim miałam styczność to "GOT7", potem przyszła pora na " BIGBANG", "EXO" i wiele innych. Ale tylko jeden wpadł mi w ucho i został w moim serduszku. Mianowicie kto? A no "BANGTAN BOYS", w skrócie "BTS". Ich styl, ich wokal, rap, dosłownie wszystko zbombardowało mnie pozytywną energią. Od ich pierwszej piosenki jaką usłyszałam "Boy in Luv" dostałam bzika, delikatnie mówiąc. Nie dość, że każdy z nich jest przystojny to są i zabawni. Polecam pogrzebać w Youtubie ich filmów, nie pożałujecie. Oczywiście początek miałam ciężki, bo oglądając ich teledyski nie potrafiłam nikogo rozróżnić. Jak dla mnie wszyscy (oprócz Monstera) byli identyczni. I jak już się zakochałam w moim idolu, to wiecie jak pękało mi serce, gdy nie mogłam go znaleźć na jakimś wideo?? (Tak, tak mam ból dupy) Ale to było kiedyś, teraz wszyscy są dla mnie całkowicie inny.
 - Monster wyróżnia się od razu, mimo, że jest Koreańczykiem, jak dla mnie wygląda z nich wszystkich najbardziej "europejsko" (?)
- Suga...no tu się muszę przyznać, że przez około miesiąc nie wiedziałam nawet, że on jest w ich zespole. Był dla mnie niewidzialny.
-  Jin i Jimin DO TEJ PORY CZASAMI MI SIĘ MYLĄ. Dostaję od ich twarzy oczopląsu xD.
- V moja pierwsza myśl kiedy go ujrzałam? - Totalny kretyn, Ale szybko skarciłam samą siebie za tę haniebną myśl. V jest tak rozkoszny i słodki. W dodatku jego zachowanie całkowicie kontrastuje z jego wokalem. W każdym teledysku, kiedy zaczyna śpiewać, już wiesz, że to on. Poza tym on wali najśmieszniejsze miny na świecie :)
- J-Hope, co tu dużo gadać? Jest również cudowny jak cała reszta.
I teraz kto nam został? A no została nam moja wielka miłość.

- JUNGKOOK *aplauz*
Jungkook moim mężem, miłością, ideałem i marzeniem. Powiem wam, że nie mam pojęcia dlaczego akurat on tak mi się spodobał. Chyba każda/y z was ma swoje fantazje na temat jej/go i swojego idola. Moim jest właśnie Jungkook. Uwielbiam go w każdej postaci. Jako niegrzecznego chłopca i kochanego chłopaka. Z nim mam bardzo podobne uczucie jak z V.  Kiedy wypowie chociażby jedno słowo, już wiem. Wiem, że to Jungkook zaraz będzie śpiewał, a ja mam od razu banana na twarzy.

Czytałam z nim bardzo dużo opowiadań, nie mogłam znaleźć nic dla siebie to stwierdziłam, że napiszę sobie własną historyjkę.

http://our-destination-sasusaku.blogspot.com/2016/07/a-moim-szczesciem-bedzie-jungkook-bts.html

SERDECZNIE ZAPRASZAM :3

I może teraz podeślę wam kilka fotek. <3
A i zanim będziecie je oglądać, proszę jeżeli nie jesteś fanem tego gatunku muzycznego, hejtujesz wszystko co z nim związane, wyjdź i nie wracaj, zgiń w ogniu piekielnym! A tak na serio po prostu opuść tą stronę.



Fotki mojego misia :3



                                



                     



     


Imię i nazwisko: Jeon Junggug
Data Urodzenia: 01.09.1997
Pochodzi z: Busan
Pozycja w zespole: Tancerz, wokal
Jungkook jest Maknae :)

Jungkook twierdzi, że teraz cieszy się chwilą. Bardzo cieszy się z tego, że jest w zespole. Chociaż wspomina, że przyszłościowo nie wiąże życia z karierą muzyczną. Chce pracować w restauracji, która będzie podawać kaczkę xd lub będzie tatuażystą. (Jako, że chce tatuaż, wiadomo gdzie pójdę jak się to ziści)
Jego wzorem do naśladowania jest G-Dragon. Jest bardzo dobry w  okazywaniu emocji. Można aż krzyknąć "aeygo" :3
Teraz moje odczucia. Uważam, że nasz ciastek jest niezwykle utalentowaną osobą. Ma charakter, który nie pozwala ci przejść obok jego osoby obojętnie. Nie ukrywa emocji, w dodatku jest bardzo zabawny. Członkowie zespołu twierdzą, że pomimo tego, że jest najmłodszym członkiem, zachowuje się najbardziej męsko z nich wszystkich. Posiada psa, maltańczyka, wabi się Chmura. Osobiście nie przepadam za nimi, ale trudno...jak już zamieszkamy razem przerzuci się na owczarki xD.

No to chyba tyle...chcę wszem i wobec zaznaczyć, że to, że kiedyś pobierzemy się jest całkowicie realne, ot co! :)
(tak...proszę niech tak będzie *_*)        
       
                                                                                                                                             Ev.

środa, 10 sierpnia 2016

"Ołowiany świt" - Michał Gołkowski

Wydaje mi się, że trzeba trochę odpocząć od ciemnych tuneli. Nabawimy się jeszcze klaustrofobii. Stwierdziłam, że nie z samego Metra postapo żyje więc dobrym pomysłem będzie odświeżyć naszą bibliotekę i poczytać coś innego. I tu w ręce wpadło mi uniwersum S.T.A.L.K.E.R.A „Ołowiany świt” autorstwa Michała Gołkowskiego. Niestety nie miałam okazji zagrać w grę ani przeczytać pierwszego Stalkera „Pikniku na skraju drogi” . To od tej książki  wszystko się zaczęło. Mój błąd.  Ale dzisiaj skupmy się na Zonie widzianej oczami Polskiego autora.
Głównym bohaterem jest mężczyzna o wdzięcznym pseudonimie „Miś”, który porzucił dotychczasowe życie i przeniósł się do Zony. I tu was zaskoczę – został stalkerem. Jednak Zona nie jest tym samym miejscem, które znamy dziś.  Świecące pustkami i wiejące grozą. Jest to miejsce rządzące się własnymi prawami. Pełne niebezpieczeństw oraz  pułapek czyhających na niedoświadczonych spacerowiczów.
Książka składa się z kilku rozdziałów, epizodów z „przygód” Miśka. Z początku sprawiają wrażenie wyrwanych kart z pamiętnika lecz na końcu wszystko układa się w całość i wychodzi kawał dobrej historii. Czyta ją się przyjemnie. Trzyma w napięciu. Akcja jest dynamiczna a finał niektórych wydarzeń może być zaskakujący. Imponująca jest również znajomość militarna autora. Nie mogę pominąć zabawnych dialogów prowadzonych przez bohatera z jego rosyjskimi kompanami.
Jak dla mnie jest jeden minus. Pojawienie się postaci kobiecej. Wątek miłosny. Może jest to urozmaicenie. Jednak dla mnie to nie pasuje i psuje klimat.
Mimo wszystko książka jest warta przeczytania. Z przyjemnością mogę ją polecić maniakom postapo oraz fanom wartkiej akcji. Nie mogę się doczekać kolejnych części autorstwa polskiego stalkera.
Życzę miłego dnia
DJ

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka