wtorek, 27 listopada 2018

The Dragon Prince




Jako wielka fanka smoków (Posiadam własną piłkę bezzębną aka. kulisty Szczerbatek z pluszu)  nie mogłam odpuścić sobie tej animacji. I wiem, obiecałam co innego ale moje huśtawki nastroju przeciągnęły mnie przez The Endo Of The F****** World, Smoczego księcia, Zaczarowanych, Lucyfera aż ugrzęzłam w rozpaczy i depresji na sezonie 7 Dextera. Więc na Patricka Melrose, czy (o losie) 13 Reasons 2 będziecie musieli poczekać.
Zabrałam się za ten artykuł najpierw, ponieważ ten serial wywołał u mnie miłe skojarzenia, ekscytację przed kolejnymi odcinkami i pewną nostalgię.  Poznajcie Smoczego Księcia ;)


The Dragon Prince miał swoją światową premierę 14 września 2018 roku, a w Polsce emitowany jest przez Netflix oczywiście. Liczy sobie całe 9 odcinków każdy po 26 minut. Dlaczego o tym wspominam? Bo nawet jeśli myślicie, że zmarnujecie swój czas to….ej to tylko 9 odcinków...jak Ci się nie spodoba po pierwszym to... daj szansę drugiemu, ale to nie zobowiązuje przecież. Well, to tylko 26 minut nic nie zaszkodzi obejrzeć kolejny. Szczerze, nie znam żadnej osoby, która zaczęła oglądać tą serię i porzuciła ją w połowie- nawet jeśli mówią o niej źle to zostali do samego końca ;) A to chyba o czymś świadczy.
Ah...a dlaczego klasyfikuję ją do mojej rubryki? To samo zrobiłabym z Avatarem ;) Po prostu, nie uważam je za anime.


Większość z Was słysząc ten tytuł niemal od razu dostała dwie sprzeczne informacje: “Robił go Aaron Ehasz ten od Avatara!” oraz “Ale ta animacja jest słaba”. Sprzeczne, prawda? Ale już tłumaczę.
Avatar the last Airbender jest relatywnie starą animacją- nie innowacyjną, ma wiele zalet, ale także kilka rzucających się w oczy wad, natomiast The Dragon Prince wprowadził pewne innowacje. Dlaczego postacie mają taki wyjątkowy styl? Ano ponieważ zastosowano w tym przypadku modele 3D wzbogacone o cel-shading- czyli zabieg podrysowania- imitujący animowane arty 2D. Dało to dość mierny efekt- wczesnej aczkolwiek zaawansowanej gry 3D, w której animacja sie zacina. Stąd wynikają pewne błędy rysunkowe, spore uproszczenie postaci i okrojenie detali jednak gdy mamy do czynienia z żywą i wartką akcją, dynamiczną walką, czy akcją w perspektywie animacja jest na najwyższym poziomie i odznacza się niezwykłą płynnością. Za to chylę czoła. I o ile mogę marudzić,że światło na postaciach jest nieruchome (zawsze trójkąt światła na policzku nieważne jak bardzo przemieści się postać)  to rysowane ledo ruchome widoki, pejzaże i wnętrza charakteryzuje niesamowity klimat- od światła do kolorytu. Uczta dla malarskiego oka. :)


Fabuła jest tutaj dosyć prosta, niemal jednoliniowa i od początku rusza z kopyta. Dostajemy rzeczowe i jasne wprowadzenie jak w grach typu RPG. Serial ma swoją własną mitologię opartą na magii, której głównymi źródłami są  Słońce, Księżyc, Gwiazdy, Ziemia, Niebo i Ocean. Jednak ohydni i podli ludzie znaleźli okrutne 7 źródło, czyli Czarną Magię- wykorzystującą esencję życiową magicznych stworzeń. Narodził się poważny konflikt w efekcie, którego cały świat stanął w obliczu wojny. Ludzie wygnani przez elfy i smoki pragnęli zemsty i zabili smoczego króla wykradając jego jajo- Smoczego Księcia i pozbyli się go raz na zawsze. Twórcy serii rzucają nas w kocioł- kiedy to Księżycowe Elfy przybywają z Xandii aby zabić ludzkiego króla i jego potomka oraz stawiają bohaterów przed licznymi dylematami moralnymi- kiedy to Rayla kwestionuje brutalność swojej rasy względem bezbronnych jednostek lub sens walki mimo odnalezienia żywego Księcia. Nie ważne, czy przez wzgląd na poprawność polityczną, czy cokolwiek innego wachlarz postaci jest tu imponujący- główny bohater Callum jest przybranym synem króla Harrowa( i jakoś tak wyszło, że magiem), który jest do bólu epicki i czarnoskóry, pierworodny syn króla książę Ezran to mały zmyślny chłopiec przejawiający w swoim zachowaniu iście królewską postawę oraz niesamowity rozsądek, bracia mimo nie spokrewnienia wzruszają widza swoim braterskim oddaniem. Balans do nich stanowi czarnomagijne rodzeństwo czyli Soren i Claudia- oddani ojcu (nadwornemu magowi/ czarnoksiężnikowi)  jakby zagubili samodzielne rozumowanie- okazują pełne wsparcie i szacunek dla jakże niegodziwe ojca (bo w końcu pragmatyzm, a cel uświęca środki).
Inną z bardzo oryginalnych postaci jest Amaya, czyli niema ciotka głównych bohaterów. Fantastycznie rozegrano tutaj jej komunikację, poprzez tłumacza i poprawny język migowy, mimo głębokiego rasistowskiego przekonania o tym jak złe są elfy i smoki jest to bardzo przyjazna dla widza postać.
W tym pierwszym sezonie bardzo dużo się dzieję, ale to dobrze! Postacie ewoluują i dojrzewają na naszych oczach wskazując na drzemiący w nich potencjał i powodując, że każdy kolejny odcinek pochłaniamy jak nasz ukochany sernik na babcinym stole. Plus, muzyka także została bardzo dobrze dobrana. Plus, świetnie dobrani voice aktorzy. :)


Wspomniałam na początku o pewnej nostalgii jaką we mnie wzbudziła ta produkcja- chcecie wiedzieć dlaczego? ( I tak nam powiesz odwodniona rybo | Well, oczywiście. ) Niemal każda z tych postaci przypominała mi mojego jakże ukochanego i najwspanialszego Dragon Age! Amaya w moich oczach była Cassandrą, Runaan Fenrisa, Claudia Morrigan, Soren Alistara albo Cullena, Rayla nie wiem dlaczego ale Serę. Pewnie macie inne odczucia, ale mnie zrobiło się cieplutko na serduszku i czułam się jeszcze mocniej zaangażowana emocjonalnie w tą produkcję *-*
Trochę mi szkoda tego, że te postacie są tak okrojone, ale to zostawia pole do popisu fanartowcom a do zacinającej się animacji można szybko przywyknąć. Może w drugim sezonie modele 3D będą równie dobre jak rysunki w Avatarze? A może nawet lepsze?  Naprawdę warto dać szansę The Dragon Prince ;)


~Sharky

środa, 21 listopada 2018

Kobiety w grach


Dzisiaj chciałbym poruszyć temat, który ostatnio mnie zainteresował przez wypowiedzi niektórych internautów. Artykuł będzie odnosił się do rozrywki komputerowej więc mam nadzieję, że Pani redaktor gdzieś go tam wciśnie ;) Tytułem wstępu chciałbym zaznaczyć, że artykuł odnosi się do moich osobistych przemyśleń i doświadczeń. Jeśli czytelnicy będą mieli inne to zapraszam do dyskusji w komentarzach.


Seksizm


Tak to ten temat weźmiemy dzisiaj na tapetę. Wiem, stąpam po grząskim gruncie pisząc to z pozycji osobnika płci męskiej chociaż bardziej patrząc na dzisiejsze trendy powinienem powiedzieć identyfikującego się jako osobnik płci męskiej chociaż i to jest nieprawda bo identyfikuje się jako buldożer :P bo mogę.


Najpierw zajmijmy się definicją seksizmu. Według wikipedii i tego co sami wiemy możemy się zgodzić, że seksizm to dyskryminowanie osób ze względu na ich płeć. No definicja poprawna jak w mordę strzelił.  Należy jednak wyróżnić jedną rzecz, a mianowicie seksizm akceptowany społecznie czyli na ten przykład podział toalet na damskie i męskie oraz na ten przykład wykluczanie aplikacji mężczyzn na stanowiska związane z kontaktem z dziećmi. To jest juz inna bajka o której mówić nie będę.

Jak dużo kobiet gra w gry?


Pozwoliłem sobie przejrzeć materiały odnośnie badania kondycji rynku gier w USA jak i Polsce. Z badań THEESA (Entertainment Software Association) przeprowadzonych na amerykańskim rynku gier wynika, że średnia wieku dla graczy kolejno grona męskiego i żeńskiego to 36 i 32 lata. Dane wyciągnięte z raportu dotyczącego kondycji polskiej branży gier zorganizowanego przez NCK (Narodowe Centrum Kultury) nie mówi nam jaki wiek przypada na mężczyzn i kobiety natomiast można zobaczyć stałą tendencję, że 32% graczy to wiek 25-34 lata. Czyli dane nie różnia się tak bardzo pomiędzy oboma rynkami.


Co jednak kiedy przyjrzymy się jak wiele kobiet jest graczami? Rynek amerykański to w 45% kobiety czyli można powiedzieć, że proporcje są zachowane. Natomiast według polskiego raportu statystyki są równe czyli po 50%. Ale ale hoola. Gracz graczowi nie równy. Nie mówię tutaj, że któraś z płci jest gorsza natomiast należy wprowadzić podział między casuali a hardcorowców. Już wyjaśniam na czym to polega.


Casual a Hardcorowiec


Zacznijmy od definicji hardcorowca. Są to gracze świadomi rynku, czyli orientują się na nim, sięgają świadomie po produkcje, są na bieżąco z nowinkami growymi jak i technologicznymi chociaż to drugie nie jest specjalnie obowiązkowe. Można grać nie wiedząc co ma komputer w bebechach ;P


Casual to osoba grająca w produkcje mobilne choć tu należy się sprostowanie. Coraz więcej wielkich firm wchodzi na rynek mobilny podrzucając nam nowe "ambitne" (Diablo, Command & Conquer, dziękuję teraz muszę iść wypłukać usta/umyć ręce bo czuję się brudny) gry. Z uwagi na lepsze osiągi naszych podręcznych kieszeniowych komputerków możemy spotkać porty starych gier przerobionych na wersje przenośne (FF VII, Baldury). Jednak większość rynku mobilnego to w dalszym ciągu mało angażujące klony candy crush lub innego bubble shootera. Do casuali dochodzą nam też gry z portali społecznościowych od nk (to jeszcze żyje?) do FB czyli po raz kolejny smutne klony farmowania czy innego znajdź 3 różnice.


Jak widzicie tzw. casuale to w mojej ocenie nie są pełnoprawni gracze. Bo czy 70 letnią babcię strzelającą kulkami lub grającą w pou można nazwać graczem? Można, ale przyrównując ją do 18 latka/ki którzy ogarniają cały rynek gier i śledzą wszelkie nowości jest to nieco krzywdzące dla ich hobby. Tak więc dalszy ciąg naszych spekulacji i odczytywania raportów nastawimy na Hardcorowców? Pasuje? Heh musi bo to ja tu siedzę i piszę ;P


Jak wiele jest graczek?


Jak już wyjaśniliśmy sobie to i owo to możemy przejść do dalszego studiowania raportów. Niestety amerykański raport nie podchodzi do badania tak jak polski więc nie możemy zobaczyć jak dużo hardcorowych graczek (w tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że pisząc artykuły korzystam z google docsa i ten usilnie próbuje poprawić mi “graczek” na “graczy” i to jest seksizm drodzy państwo) znajduje się na amerykańskim rynku. W polsce natomiast sprawa wygląda następująco. Rynek gier mobilnych jest podzielony mniej więcej po równo tak jak w przypadku ogólnego poglądu na graczy. Sprawa jest dość prosta. Telefon zawsze mamy pod ręką i możemy pograć sobie te kilka minut kiedy jedzie tramwaj lub czekając w kolejce do fryzjera. Podobnie sprawa wygląda z rynkiem gier przeglądarkowych. Mężczyźni przegrywają (lub wygrywają zależy jak kto na to patrzy) w branży gier mediów społecznościowych, tam 57% graczy to kobiety. Jeśli przyjrzymy się jednak kto po powrocie do domu siada sobie do kompa lub rozkłada się na kanapie z padem w ręku sprawa wygląda inaczej. Na tej podstawie możemy zdefiniować, że polski rynek jest zdominowany przez męską część graczy gdyż 38% kobiet to graczki zasiadające do komputera co i tak nie wygląda źle w stosunku do rozkładania się z padem gdzie różnica jest jak stąd do Wąchocka czyli 19% graczy to płeć piękna. Na podstawie tego można wywnioskować, że statystyka graczy do graczek to nie jest to 50-50.  Choć cieszy mnie niezmiernie to, że stereotyp męskiego gracza coraz częściej odchodzi do lamusa.




Czy seksistowskim jest stwierdzenie, że większość graczy to mężczyźni? No nie! Statystyki mówią same za siebie i proszę mi tu ladacznicy z nauki nie robić. Dobra lecimy dalej bo czeka nas tu jeszcze trochę materiału.


W tyle pozostawmy już badania i skupmy się na tym co możemy doświadczyć w internetach. Przytoczę wam teraz moje doświadczenia z gier mmo jak i części mutli dodawanych do gier single chociaż coraz częściej to single jest dodawany do multi... kampania single w CoD... pamiętamy [*].


Rzucają się jak psy na mięso!


Niestety każdy obracający się w świecie gier był świadkiem takiej sytuacji. Strzelasz sobie spokojnie do przeciwników sprzedajesz kosę w plecy jakiemuś typowi i słyszysz na komunikacji głosowej wypowiadane żeńskim głosem "FOK", albo pisane na czacie "myślałam, że kryjecie mi plecy". No i się zaczyna parada orangutanów. UUUU dziewczyna! Zaczynają się wtedy różne docinki lub chamskie zachowania. Nie będę ich tu teraz przytaczał bo w takich sytuacjach wstyd mi, że nie mogę być buldożerem. No tak kobiety grają i to nie tylko te młode jak widać z poprzedniej części artykułu. Taka sytuacja niestety jest bardzo niezdrowa i jest ona kreowana przez stereotypowych graczy lub dzieci. Co należy robić? Raportować do administracji i zlewać pajaców bo w sumie przez internet nic nie można im zrobić, ale jednak można ;P. Nie ma to jak usłyszeć na pół województwa trzask pękającego dupska kiedy jakiś piwniczan lub gówniak dostaje bana na swoim wykoksanym koncie xXxDeWaStAtOr5000xXx. Mówię wam piękna sprawa. Niestety sytuacja ta ma też swoje drugie oblicze gdzie kobiety okazują się być tymi złymi.


Darmowe itemki


Oj nie raz się z tym spotkałem. Biegasz sobie po instancji już swoim wylevelowanym paladynem. Tłuczesz mobki bo jednak gold się przydaje i podchodzi do ciebie łucznik, elfka taka 10/10. Widać, że ktoś spędził kupę czasu w kreatorze postaci żeby dopracować ten avatar. No i zaczyna się gadka czy nie pomożesz. No co mam nie pomóc nowemu. To biegamy razem i tłuczemy mobki. W sumie fajnie bo zawsze można ryj do kogoś odezwać i jakoś tak człowiek czuje się częścią społeczeństwa. No ale piękny sen w końcu przeradza się w koszmar i zaczyna się ten okropny dialog
- Ej bo wiesz co potrzebuję przedmiotu XXX (jest bardzo drogi i ciężko żeby wypadł)
- No mam taki, ale miałem go sprzedać, Wiesz zawsze mogę zejść z ceny po znajomości.
- No ale ja nie mam na teraz, a on mi jest tak bardzo potrzebny, Ty ogarniasz tą grę i znasz się, no i masz taką silną postać. (festiwal słodzenia)
- Emm no dobra masz rację. Proszę bardzo!
- Dziękuję jesteś kochany!
Tum dum dum! Właśnie synek dałeś się wy....wyczyścić z pieniędzy i czasu jaki poświęciłeś żeby zdobyć ten przedmiot. Takie sytuacje zdarzają się nagminnie we wszystkich grach. Niestety panowie my też nie jesteśmy bez winy. Dajemy się robić tak w konia to i nas wykorzystują bo w sumie dla piwniczaka takie słowa z ust kobiet... ale czy napewno? Kto mieczem wojuje od miecza może się skaleczyć czy jakoś tak. Znam kilku takich delikwentów co to robią sobie, żeńskie postacie i podają się za kobiety wyłudzając rzeczy od bogu ducha winnych ludzi. Na przestrogę przytoczę wam pewną anegdotę. Swego czasu był sobie ziomek i grał w mmo postacią żeńską. Poznał w nim kobietę. Tak fajnie im się rozmawiało i w ogóle. W rozmowie wyszło, że poznana przez ziomeczka jest homoseksualistką. No to co zrobił ziomeczek? JA TEŻ! No i tak sobie pisali jak to w internecie pisali sobie różne takie tam rzeczy. No i nadeszła wiekopomna chwila, mieli się spotkać. Ziomek mocno się stresował, że dziewczyna go odrzuci bo ją okłamał, ale postanowił chycić byka za rogi i postawił wszystko na jedna kartę. Jakie było zdziwienie gdy z lesbijskiego związku z mmo wyszedł gejowski związek w świecie realnym. Panowie nie mogli sobie spojrzeć w twarz. Wyobraźcie sobie kilka miesięcy uprawiania stosunków pisanych z facetem. Niech to będzie dla was przestroga bo w internecie żodyn nie wiem żem pies. Żodyn!



Gram ale się wstydzę


Trafiłem kiedyś na takie zachowanie ze strony Pań. Pisałem sobie z jedną z koleżanek ze szkoły i rozmowa zeszła na gry. Napisałem, że teraz średnio mogę pisać bo idę grać w szachy. Powiedziała, że spoko to ona pójdzie pograć w CoDa z dopiskiem "tylko proszę nie mówi nikomu". Zbity z pantałyku powiedziałem, że ok no bo co innego miałem powiedzieć. Poczułem się jakby ktoś mi wyznał jakąś straszną tajemnicę w stylu "ej trzymam trupa w piwnicy". Takie zachowanie ze strony kobiet niestety wzmaga amebowość części męskiej rasy. Drogie Panie nie ma się czego wstydzić! Granie to nie zwłoki w szafie. To nie wstyd mówić o swoim hobby, a musicie mi uwierzyć (i badaniom też) większość męskiej części graczy to osoby dorosłe i nie będą jak ta małoletnia banda orangutanów. Dlatego zachęcam was do udzielania się na forach i wyrażania się na temat swojej pasji.


Seksistowskie gry?


Tutaj temat jest nieco bardziej stabilniejszy. Z biegiem lat w coraz większej ilości gier można zobaczyć silne postacie żeńskie, ale warto zwrócić uwagę, że to nie tylko w świecie gier. Ogólnie media coraz bardziej się zmieniają i już nie zobaczymy biednej Sary Connor z pierwszego terminatora tylko SARE CONNOR badassa jakich mało. Nawet te pierwsze kobiety ze świata gier przechodzą metamorfozy. Nie wierzycie? Zobaczcie Larę Croft z pierwszego Tomb Raidera a tą z ostatniego. Jest różnica nie? Gry dają nam możliwość jaką płcią chcemy grać i coraz częściej rozgrywka kobietą jest bardziej interesująca. Mi jako buldożerowi to tam nie przeszkadza. Bardzo dobrze że kobitki to mocne charaktery i potrafią kopać dupska.


Niestety jeszcze ten seksizm jest widoczny w niektórych grach mmo. Różnica między pancerzami postaci damskiej i męskiej jest kolosalna jeśli chodzi o zakrywane części ciałą. Warto tutaj zaznaczyć, że takie obrazy pojawiają się w większości produkcji azjatyckich. Oczywiście odeszliśmy już od tego gdzie pełna płyta to stringi i naklejki na sutki, ale dalej widać różnice. Choć muszę przyznać, że wszystko zmierza w dobrą stronę.


Słowem podsumowania gry przestają być seksistowskie z roku na rok. Mam nadzieję, że uda się w końcu osiągnąć ten złoty środek gdzie wszyscy będą zadowoleni. Chociaż jak to mawiał klasyk jak się nie obrócisz to i tak z tyłu dupa więc zawsze znajdzie się jakaś miernota co to jej nie będzie pasowało. Jeśli chodzi o środowisko graczy tutaj trzeba zwyczajnie uważać i reagować by zniwelować szkodliwe działania i to nie tylko w stronę kobiet. Jeśli natomiast interesuje was zapoznanie się z pełnymi badaniami to feel free oto linki
https://www.nck.pl/badania/raporty/raport-kondycja-polskiej-branzy-gier-17
http://www.theesa.com/wp-content/uploads/2018/05/EF2018_FINAL.pdf


wtorek, 13 listopada 2018

Leski w Starym Klasztorze


Tak właśnie, w Starym Klasztorze. Wywołało to u mnie niemałe zdziwienie. Wszystkie koncerty na jakich tam byłam, odbywały się na Sali Gotyckiej. A tu niespodzianka.

Pracownicy lokalu zaprosili gości do klimatycznej, oświetlonej ciepłym światłem lamp ze starymi abażurami Sali z barem. Publiczność rozsiadła się na masywnych starych krzesłach przy drewnianych równie starych stołach przed mini sceną, na której roiło się już od instrumentów, odsłuchów i licznych kabli.

Za każdym razem, kiedy tam jestem w tym lokalem jestem tak samo urzeczona wystrojem. Drewniany bar, masa komód i półek z książkami fajne koresponduje z gotyckim sklepieniem krzyżowym.

Ale wracając do koncertu. Na scenę wyszedł zespół i zabrał mnie w emocjonalną podróż po tej części miłości, która następuje po tym, jak opadnie kurz. „Skąd ten wir”, ”Skóra”, „Pocisk”, „Cukier”, „Bejrut” i inne utwory płynęły, zalewając przestrzeń ciepłymi i głęboko emocjonującymi dźwiękami. Teksty o tym etapie związku, który następuje po spędzonych razem latach poruszały do głębi w zestawieniu z delikatnymi brzmieniami gitary leskiego i elektronicznymi dodatkami. Te ostatnie chyba najbardziej fascynują mnie w „Bejrucie”, „Cukrze” i moim ulubionym utworze „Wszystko co kocham”. Są niepokojące. A na koncercie, słuchając muzyki Leskiego na żywo, wrażenie pogłębiło się kolosalnie i miażdżyło.





Przed czwartym utworem Leski zaprosił na scenę obecną na koncercie Natalię Grosiak, wokalistkę Mikromusic. Wykonali razem tytułowy utwór krążka – „Miłość. Strona B”. Wybrzmiało to fantastycznie. Wciąż, kiedy to wspominam, mam ciarki na ramionach.

Pomiędzy nowymi utworami, muzycy wykonali również kilka kawałków ze „Splotu” w nieco odświeżonych aranżacjach. Te również wypadły fantastycznie. Nie ukrywam, że miałam nadzieję usłyszeć „Od rac”, „Lubię takie gry” i „Kosmonautę”.

Na bis poleciał uwielbiany przez wielu fanów Leskiego „Polaroid”. Muzycy nie ukrywali niechęci do wykonania tego utworu, ze względu na kameralną przestrzeń lokalu – nie byli w stanie się słyszeć, choć odsłuchy mieli odkręcone możliwie najmocniej. Kawałek mimo to wyszedł fantastycznie.

Ogółem był to przepiękny koncert. Z całą pewnością pójdę na Leskiego jeszcze raz, kiedy tylko będę miała taką okazję. Wam również polecam. Zwłaszcza, jeśli taki będzie odbywał się w kameralnych warunkach. Uważam, że Leskiego tylko tak powinno się słuchać, ponieważ takich warunkach najlepiej odbiera się tak wrażliwą muzykę.

Brownie

środa, 7 listopada 2018

Obon - Święto Zmarłych w Japonii


Obon, czyli Święto Zmarłych dusz to niezwykle ważne wydarzenie w Japonii. Japończycy słyną z wielkiego przywiązania do swoich członków rodziny, bliskich i przyjaciół. Po ich śmierci Japończycy starają się okazać im należyty szacunek i okazać swoją tęsknotę za nimi.

Święto Zmarłych w Japonii bywa również nazywane Festiwalem Latarni a to wszystko przez jasne lampiony chōchin. Tradycyjnie dzień ten przypadał na piętnasty dzień siódmego miesiąca, jednak teraz w różnych regionach Japonii Obon obchodzony jest w innych dniach.
W Japonii obchody Festiwalu Latarni trwają trzy dni i nie est to święto wolne od pracy, jednak duża część Japończyków otrzymuje urolopy by w te dni mogli cieszyć się czasem spędzonym z rodziną i zmarłymi. 
W Japonii wierzy się, że w ten dzień dusze zmarłych unoszą się z zaświatów i wędrują do swoich bliskich okazując im miłość.  Tradycyjnie duchy dzieli się na trzy grupy: dusze zmarłych przodków, nowe duchy oraz dusze osób zmarłych nagle i głodne duchy gaki. Uważano, że duchy gaki są w stanie przyjąć pokarm tylko od mnichów, więc tego dnia dużo Japończyków, przynosi część swoich darów właśnie do najbliższych świątyń by mogły się nasycić. W czasie święta, Japończycy sprzątają groby zmarłych oraz zostawiają ofiary, składające się z ryżu, lub owoców na specjalnych ołtarzach. Często również bliscy proszą mnicha aby zmówił sutry za dusze przodków.

Pierwszego dnia Japończycy zapalają lampiony na grobach, prosząc i zapraszając zmarłych by wróciły do domu. Bardzo często można zauważyć też dużą liczę lampionów przed domami, ma to za zadanie wskazania dokładnej drogi duszy osoby zmarłej. Trzeciego dnia cała rodzina bierze ze sobą kolejne lampiony z napisanym rodowym nazwiskiem i rusza z powrotem na cmentarz, jest to tradycja odprowadzenia duszy zmarłego na grób.
                                     
W tym okresie można również podziwiać specjalne tańce Bon Odori. Taniec ten charakteryzował się wesołą muzyką, radością na twarzach osób tańczących. Okazywano wtedy szacunek dla zmarłych, poprzez ruchy można odczytać, że jest to pewnego rodzaju powitanie, dla dusz "właściwych", a jednocześnie odgonienie złych duchów. Taniec wykonuje się w miejscach gdzie uważa się, że jest najcieńsza linia między światem żywych i umarłych. Taniec ten tańczy się w grupach by pokazać, że cała społeczność oczekuje na bliskich. Tańczy się go w grupie jednak, każdy osobno. W dowolnym momencie każdy może się przyłączyć. 

Na zakończenie, trzeciego dnia odbywa się festiwal Gozan no okuribi. W dosłownym tłumaczeniu ozanacz to "pożegnalne ognie na pięciu górach". Podczas tej uroczystości na pięciu wzgórzach ootaczających Kioto zapalają się ogniska. Ma to za zadanie ukazanie zmarłym drogi powrotnej w zaświaty. Kolejność zapalanych płomieni nie jest przypadkowa. "Pierwsze ogniska pojawiają się na wzgórzu Higashiyama i układają się w chiński znak „dai” 大 oznaczający „duży” lub „wspaniały”. Następnie widoczne stają się znaki „myō” 妙 oraz „” 法 symbolizujące razem „cudowne nauczania Buddy” i chociaż zapalają się na dwóch różnych wzgórzach (Mandoro oraz Daikokuten), traktowane są jako całość (a więc jako jedna góra). Dalej, na wzgórzu Funa Nishigamo, pojawia się kształt łodzi, na górze Okita kolejny znak „dai” 大 oraz kształt bramy torii na wzgórzu Mandara." 


                                                                                                                                  Ev.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka