niedziela, 20 maja 2018

Niech Bóg otworzy... oczy

 
Już raz wspominałam na tym blogu o książce "Opowieść Podręcznej" autorstwa Margaret Antwood w naszych letnich poleceniach 2017. Dziś jednak, chciałabym się jej bliżej przyjrzeć. Będzie to bardziej porównanie i trochę analiza filmu z roku 1990 a także pierwszego sezonu z 2017, które były tworzone na podstawie tej książki. Postaram się również przybliżyć Wam to czym inspirowała się autorka, a także przedstawie kilka elementów które zostały zawarte w książce a miały swoje odwzorowanie w historii.
 "Opowiadając ci tę historię, wymuszam twoje istnienie. Mówię, więc jesteś."

O Fabule
Akcja rozgrywa się w Republice Gilead, dawnym Cambridge w Massachusetts. W pozostałej części kraju trwa wojna gdzie władzę próbuje przejąć religijny reżim Republiki. W nowym porządku kobiety straciły jakiekolwiek prawa. Nie mogą nic posiadać, nie mogą czytać, pracować... ani kochać. Te płodne są gwałcone podczas "ceremonii" w imię Boga dla narodu, by rodzić dzieci, które trafiają w ręce wysoko postawionych rodzin. Są trzymane pod kluczem, mogą tylko wychodzić za pozwoleniem. Nie mogą nawet patrzeć w oczy... A to wszystko dla ich "dobra".

Główna bohaterka nazywa się Freda, ale to nie jej imię. Jest Podręczną, czyli kobietą pobłogosławioną przez Boga, bycia płodną. Choć stara się trzymać zasad nowego życia, pamięta jeszcze swoją dawną pracę, ukochanego i córeczkę.

O książce
Za pierwszym razem gdy czytałam tą książkę na wyjeździe,
musiałam zrobić sobie przerwę... świat wykreowany przez Atwood i tłumiony ból bohaterki, tak mocno mnie przytłoczył, że musiałam powiedzieć sobie STOP. Trochę to trwało, ale wróciłam do niej, ponieważ wiedziałam że warto. I nie pomyliłam się. Książka jest przerażająca przez ten antyutopijny świat, który niestety nie wydaje się odległy (zwłaszcza jak spojrzymy w przeszłość o czym wspomnę). Najbardziej bolesne i ciężkie w tej książce jest atmosfera a także myśli w głowie bohaterki. Straszna gula mi rosła w gardle gdy je czytałam mając świadomość, że nie może ich powiedzieć na głos. Czułam się bezsilna. Gdy przeczytałam ją do końca opuściło mnie przerażenie tym światem a zaraz złapały myśli. Wiele myśli.
Widzimy jak nie wiele trzeba by ideologia ustanowiła swój nowy porządek, na który początkowo większość kiwnie zgodnie głową a reszta nawet nie będzie wiedziała o co chodzi. Wystarczy tylko powiedzieć co było złe i że teraz będzie lepiej. Bez wyjaśnienia, bo i tak nie chcemy dziś słuchać. Często działamy jak w owczym pędzie, bo ktoś tak mówi. W jaki sposób bierność, może przyczynić się do tego, a także bezmyślne wojowanie "bo tak". Brzmi strasznie prawda? Spokojnie, przecież to tylko książka...

Moja opinia
Po tej lekturze wiem, że każdy (nie tylko kobieta) powinien ją przeczytać. "Opowieść Podręcznej" chwyta i dusi do samego końca, pozwala tylko na krótki oddech. Ta książka zmusza do przemyśleń, nie można jej przeczytać tak po prostu. Choćbyśmy chcieli momentami. Nie da się. I dobrze.



Jak pewnie wiecie, książka wywołała furorę. Jest to kontrowersyjna pozycja co tylko podbiło jej popularność i dzięki temu doczekała się dwóch ekranizacji - filmu a także serialu. Obejrzałam obie i mam dość mieszane uczucia.

Film... nie ma sensu
Produkcja z 1990 roku w reżyserii Volkera Schlondorffa. W obsadzie pojawili się m.in: Robert Duvall ("Pod czułą kontrolą", "Ojciec Chrzestny II"), Elizabeth McGovern ("Downton Abbey", "Dawno temu w Ameryce"),  Faye Dunaway ("Bonnie i Clyde", "Chinatown"), Natasha Richardson ("Pokojówka na Manhattanie") a także Aidan Quinn ("Wichry namiętności", "Totalna Magia"). 

Mimo tak bogatej obsady, mogliście nie słyszeć, że taki film powstał. Sama byłam zaskoczona jego istnieniem. Obejrzałam go po przeczytaniu książki, ale zanim zabrałam się za serial. I choć nie lubię tego robić, to przyznam że ten film, w moim odczuciu nie musiał powstać. A nawet nie powinien. 

Dlaczego ten film mi się tak bardzo nie podobał? 
Jeśli ta produkcja była ekranizacją albo nawet gdyby tylko się nią inspirowali to sens powinien zostać zachowany, a tu z antyutopii i dramatu społecznego mamy... melodramat niczym z książek Danielle Steel. I tu nie chodzi że książki pani Steel są złe, tylko skoro to jest antyutopia to powinna być tak również nakręcona. Książka została potraktowana bardzo powierzchownie. Wierzcie mi że nie czepiam się tu np. że kilka z faktów by zostało pominiętych bo to normalne przy ekranizacjach różnych dzieł, ale tu się stało coś strasznego. To tak jakby ktoś z "Jądra Ciemności" Josepha Conrada zrobił romans. 
To nie mój jedyny zarzut. Opuszczano często sceny które nadawały sens pewnym zachowaniom, a pozostawiono te które właściwie nic nie wnosiły a czasem dorabiano sobie do nich prostszą fabułę, przez co zamiast dramatu wychodził film obyczajowy. (UWAGA SPOILER!) W scenie gdy Freda patrzy się na Nicka a on przekazuje jej wiadomość że ma się spotkać z Komendantem, tylko na siebie patrzą. To już świadczy o ich relacji, bo samo patrzenie w oczy jest już zakazane bo nakłania i kusi do grzesznych myśli a nawet czynów, ale nic poza tym. Ta scena choć mała podkreśla to jakie przerażenie tam panuje i jak nawet takie złamanie zasad powoduje bicie serca. A w filmie rzucają się sobie w ramiona w środku domu i zaczynają sie całować. To już psuje cały klimat "zakazanego". Poza tym mimo wszystko bardzo krótko się znają jak na taką relacje. (KONIEC). Film całkowicie wyrzucił to co buduję Atwood. I choć aktorstwo Roberta Duvalla, Faye Dunaway i Elizabeth McGovern jest na prawdę dobre, to tu nie mieli zbyt dużej okazji by to przedstawić. Błache rozmówki zastąpiły momenty, które mogły dać nam popis ich grze. Choć przyznam że niestety nic raczej już by nie uratowało scenariusza tego filmu. Poza dziurami fabularnymi są też błędy w chronologii, przez co widz może gubić się bądź nie rozumieć działań bohaterów. Niestety największą skazą tego filmu, której nie mogę wybaczyć jest to jak bardzo spłycono tą historię i zniszczono jej przekaz, który za sobą niesie. Mam wrażenie że olano sobie książkę, zabrano tytuł, dobrano oscarowych aktorów i napisano scenariusz do telenoweli. Na prawdę, przeczytajcie książkę. A o tym filmie zapomnijcie, bo nie warto. 

Serial
W roku 2017 miał premierę serial, którego premiera na nowo ożywiła zapomnianą już książkę Margaret Atwood. Za jego realizacje wzięło się MGM i stacja Hulu. W Polsce można ją obejrzeć na Showmaxie. Będę opisywać moje wrażenia dotyczące tylko 1 sezonu. 

Jest to seria opisywana jako luźna adaptacja książki, a przyznam że ma zdecydowanie więcej z książki (jak nie całość) niż film. Zdecydowanie bardziej mi się podoba choćby na to że przekaz niesie za sobą ten sam, a nawet momentami dosadniejszy. Zauważyłam większą wulgarność w serialu niż w książce i sądze że nie jest ona konieczna, ale nie jestem pewna czy po prostu książka została delikatniej przetłumaczona, więc nie czepiam się. Świetny jest montaż, ścieżka dźwiękowa (zwłaszcza w pierwszych 5 odcinkach) a także kolorystyka całego serialu. Wszystko w nim jest chłodne i wypłowiałe, ma naleciałości szarości, podbija to wojenną atmosferę i tą przerażającą codzienność naszej bohaterki. Kolejnym bardzo ważnym plusem jest rozbudowanie wątków postaci drugoplanowych, w taki sposób by nie
przyćmić historii Fredy ani nie zniszczyć tego co zbudowała w książce Atwood. Tak na prawdę wszystko co było w książce zostaje pociągnięte i rozwinięte dalej, ale nie zmienione. Zachwyca
zdecydowanie odtwórczyni głównej roli, czyli Elisabeth Moss. Przy częstych zbliżeniach jakie są, można dostrzec w samej mimice aktorki wszystkie emocje od strachu i bezsilności do chęci buntu. Jest to na prawdę wierna adaptacja książki, jedynie Freda jest bardziej momentami zbuntowana niż w książce, jednak to nie jest aż tak mocno radykalna zmiana. Zdecydowanie lżej się ogląda niż czyta, jednak to nie znaczy że serial jest słabszy. O nie. Przy niektórych scenach miałam szkiełka w oczach i zmiałam ochotę krzyknąć albo rzucić kurw... (choćby podczas pierwszej ceremonii Fredy). Gorąco polecam! Warto obejrzeć.

Kończąc mój artykuł chciałabym się z Wami podzielić kilkoma historycznymi ciekawostkami, które w mniejszym lub większym stopniu były inspiracją dla tej książki.

  • Purytanie z kolonii w Massachusetts - Margaret Atwood studiowała na Harvardzie m.in. Purytanizm. Był to silnie restrykcyjny ruch religijny, który opierał się na ścisłym kodeksie moralnym. Nosili się skromnie, surowo karali tych którzy sprzeciwili się powszechnym zasadą a także sprawowali kontrolę nad każdym aspektem życia swych wiernych.
  • Azyl sióstr Magdalenek - To co się działo w tych ośrodkach z kobietami i ich dziećmi, przechodzi ludzkie pojęcie. Siostry Magdalenki miały przyjmować i pomagać tak zwanym "upadłym" kobietą. Z czasem kazały im pracować a ich dzieci zabierały im w ramach pokuty by potem oddać do adopcji, ale to nie koniec. Selekcjonowały dzieci na te które nadadzą się dla przyszłych rodziców i te niezdatne, które umierały z głodu a zwłoki ukrywały.
  • W latach 60 w Rumunii za prezydentury Nicolae Ceausescu zostały nałożone nowe prawa, które miały przyczynić się do zwiększenia liczebności dzieci. Zakazano aborcji, rodzina musiała liczyć co najmniej 5 dzieci inaczej nakładano wysokie podatki (to samo było z bezdzietnymi parami). Kobiety co miesiąc musiały się stawiać na badania kontrolne. Dzięki tym zasadą faktycznie udało się podwyższyć poziom narodzin w Rumunii, jednak miało to też swoje konsekwencje. Przez nielegalne aborcje zmarło ok 9000 kobiet a do domów opieki aż 100 000 dzieci
 
To tylko kilka z nich, ale ten post jest i tak za długi. Jeśli spodoba się Wam ten temat, mogę kiedy napisać osobny artykuł i poszukać więcej fragmentów z książki, które mają swoje odzwierciedlenie w historii. Piszcie.
Pozdrawiam.
Kavka

7 komentarzy :

  1. Hello, jak to film, o którym nikt nie słyszał? To przecież kultowy film i kultowa książka. Kreacje aktorskie w filmie są znakomite. A serial jest dobry - okay ale to produkcja dla Netflixowych mas. Dla osób, które urodziły się przed latami 80-tymi film jest faktycznie bardzo znaną pozycja Nie mówię nawet o książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam jeśli uraziła, jednak gdy pytałam się osób z mojego otoczenia z lat 80-90, niestety nikt nie znał tego filmu co mnie zdziwiło ze względu jak już wspomniałam na świetną obsadę. Mimo wszystko uważam że, film na prawdę słabo wypadł. Książka wiem że była znana i jest i mam nadzieję że będzie jak najdłużej bo to jedna z moich perełek na półce :) Książka niestety nie była tak popularna wśród młodszego pokolenia a serial po prostu spowodował reedycje i na nowo wypromował książkę, dzięki czemu trafiła do kolejnego pokolenia. Pozdrawiam. Kavka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o filmie. Książkę pochłonęłam na studiach w dwa dni, dlatego bardzo się y ucieszyłam, gdy zapowiedziano serial. Sezon pierwszy bardzo mi się podobał, a drugi jest jeszcze lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo no to chyba musze od razu się za drugi sezon wziąść 😊 Pozdrawiam. Kavka

      Usuń
  4. Serialu nie widzialam, o filmie nie mialam pojecia, a ksiazka zrobila na mnie naprawdę mocne wrazenie. Szczegolnie kiedy zostalo wspomniane p tym, że ludzie nie zareagowali w pore na zmiany, nawet jak zniesiono konstytucje. Czasami się boję, że rzeczywistość dogoni książkę...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest może antyutopią, jednak była inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Oby ten scenariusz nigdy nie został zrealizowany w naszej rzeczywistości. Pozdrawiam. Kavka

      Usuń
  5. Chętnie poczytam o kontekście historycznym :) Serial bardzo mnie zaciekawił, książki nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka