Dzisiaj napiszę Wam coś o miłości w innej odsłonie.
Słyszeliście o Leskim? Jeśli nie, to zaraz o nim przeczytacie.
„Miłość. Strona B” – to nowa płyta Leskiego powstała po 3 latach
od jego ostatniego krążka „Splot”.
Szczerze mówiąc, odsłuchałam płyty zaraz po premierze i nie
była ona tym, czego się spodziewałam. I to bardzo dobrze! Leski bardzo
pozytywnie mnie zaskoczył, choć potrzebowałam czasu na spisanie moich
przemyśleń na ten temat.
Album jest efektem poszukiwań i eksperymentów Leskiego.
„Splot” dotarł do mnie dzięki lekkości. Może nawet trochę wznosił mnie do
nieba. Natomiast „Miłość. Strona B” mimo wciąż wyczuwalnej liryczności, ma już
cięższy charakter.
Krążek otwiera utwór „Skąd ten wir”. Lekkie i ciepłe
brzmienia mogą powodować u słuchacza poczucie lekkości… Tekst jednak jest nieco
inny – niepokojący. Przechodząc dalej już wiemy, że tutaj nie będzie już tak
kojąco jak w przypadku pierwszej płyty artysty.
Jedno słowo: syntezatory. To one wprawiają nas, słuchaczy w
stan pełen niepokoju. Nadają muzyce przestrzeni i niemalże innego sensu.
Dźwięki pod powierzchnią natomiast kołyszą i uspokajają. Oba te elementy, mimo
że przeciwne, tworzą harmoniczną całość.
Potęga „Miłości. Strona B” leży jednak w
tekście, który powinien odezwać i zawibrować w duszy słuchacza. Pomyślicie
pewnie, że to przecież już tak oklepana
w tekstach miłość! Że tu już nie ma więcej nic do opowiadania. Nic
bardziej mylnego, kochani! Leski nie porusza tutaj tematu początków miłosnych
uniesień i drżenia serca. Nie mówi też o gorzkich i bolesnych rozstaniach. W
tekstach tej płyty usłyszymy przemyślenia i historie dotyczące, tego co
najzwyklejsze i tego co najbardziej pomijane, bo przecież tak oczywiste. A
jednak piękne. Bo to przecież nadal miłość.
Na tej płycie Leski przedstawia, może nie wszystko, ale
wiele, co zawarte w miłości i w związku dwojga serc. Uniesienia, ale i upadki,
rzeczy niezwyczajne i przede wszystkim normalność każdego dnia. Przypomina nam o drobnych rzeczach, które
tworzą tę miłość, mówiąc głosem z poziomu serca. Głos ten nie ocenia, ani nie
mówi nam co robić. Po prostu opowiada o tym, jak poznajemy siebie na codzień,
jak się zmieniamy, czego chcemy.
W mojej opinii „Miłość. Strona B” jest o ludziach,
którzy są w tym momencie związku, kiedy poznajemy swoją codzienność i uczymy
się siebie kochać bez czarów, nawet gdy pojawiają się problemy i zgrzyty.
Jeśli nie znacie,
zachęcam do poznania ;)
Brownie
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz